Zjawy w Belwederze i duch Marszałka Piłsudskiego

W 1926 roku rodzina Piłsudskich przeniosła się do Belwederu w Warszawie z dworku „Milusin” w Sulejówku. Aleksandra Piłsudska pisała we wspomnieniach, że spotkała się wówczas z legendą o duchu mieszkańca belwederskiego  pałacu – wielkiego księcia Konstantego, pojawiającym się w gabinecie, w którym za życia „podpisywał tysiące wyroków śmierci na Polaków”. Bardziej można uwierzyć w ducha z Belwederu niż w owe tysiące wyroków, których nie było. Znajomi Piłsudskiej widzieli zjawę, ale jej się nie ukazała. Konstanty w postaci ducha miał się pokazać w przeddzień rocznicy wybuchu powstania listopadowego jednemu z adiutantów Marszałka.

„Nawet mój mąż, najmniej przesądny ze wszystkich ludzi – twierdziła Piłsudska – przyznawał, że słyszał często kroki na korytarzu, pod drzwiami swojego gabinetu, chociaż nikogo tam nie było. Kiedy sypiał w swym gabinecie w Belwederze, palił przez całą noc światło, czego nigdy nie robił w Sulejówku”.

Coś w tym jest…

Słowa Piłsudskiej potwierdzał mieszkający w Belwederze Aleksander Prystor, przyjaciel Marszałka. Ksiądz Bronisław Żongołłowicz zapisał 17 maja 1931 roku w swym dzienniku rozmowę z Prystorem. „Po obiedzie opowiadał mi: w Belwederze naprawdę coś straszy. Nieraz Marszałek nocą słyszał chodzenie, pukanie. Prystor często był nocami z nim. »Słyszysz, chodzi, puka…czy nie słyszysz?«. Czasami i Prystor coś słyszał, chodził, szukał, czasami nie słyszał nic”.
Aleksander Prystor – który przyznawał, że „coś w tym jest” – także mówił o palącym się całą noc świetle w gabinecie Marszałka, dodając, że zasypiał on, mając przy sobie rewolwer. „Piłsudski nie lubi Belwederu. Nic dziwnego” – komentował ksiądz Żongołłowicz.

Wanda Piłsudska, córka Marszałka, opowiadała Wacławowi Jędrzejewiczowi, jego biografowi, że gdy ojciec spał w pokoju na górze „budziła go obecność kogoś w pokoju, kto od kąta zbliżał się do łóżka i stawał przy nim. Piłsudski zapalał światło i nic nie widział, lecz po zgaszeniu światła znów się to powtarzało, czasami parę razy w ciągu nocy”.

Aleksandra Piłsudska musiała być zaintrygowana tajemniczymi zjawami i zjawiskami w Belwederze, skoro organizowała seanse spirytystyczne. „U Marszałkowej na seansie – opisywał Żongołłowicz – wywoływano duchy – jako po Belwederze chodzi duch Hurki (generał-gubernator warszawski – T.S.), to znów jakaś kobieta szuka tam swojego dziecka – ma to być kochanka Konstantego, której zamordowano dziecko”. Ksiądz Żongołłowicz nie skomentował wywoływania duchów, choć Kościół Katolicki zabraniał i zabrania takich praktyk.

Marszałek nie odmawiał udziału w seansach spirytystycznych, znane są dwa przypadki jego uczestnictwa. W 1915 roku, na froncie na Wołyniu, zorganizowano taki seans, wywołując ducha rosyjskiego generała. Uczestnicy seansu chcieli się dowiedzieć, czy podczas świąt Bożego Narodzenia będzie spokój. Wywołano więc ducha rosyjskiego generała, który –

choć uznał Piłsudskiego za zdrajcę – nie odmówił z nim rozmowy i, co więcej, poinformował, że nastąpi atak rosyjski na pozycje oddziałów legionowych, ale będzie to tylko działanie pozorowane. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, obecny na seansie, zaświadczał, że tak się właśnie stało. Marszałek był też raz na seansie spirytystycznym u Franka Kluskiego (pseudonim dziennikarza i literata Teofila Modrzejewskiego) najsłynniejszego medium II Rzeczypospolitej.

„Ale seans nie był udany – wspominała Aleksandra Piłsudska – wyraźniejszych zjaw nie widział; dostrzegł tylko nachyloną nad sobą twarz kobiety w chustce”. Kim była zjawa kobiety, Marszałek nie wiedział. Wspominał natomiast księciu Januszowi Radziwiłłowi, iż w dniu, w którym podczas wyprawy kijowskiej został śmiertelnie ranny jego adiutant, Stanisław Wilhelm Radziwiłł, pracując w swoim sztabowym wagonie, ujrzał jego postać i usłyszał słowa: „rozkaz spełniony”.

Józef Piłsudski zmarł w Belwederze 12 maja 1935 roku. Pisarka Maria Jehanne Wielopolska była przekonana, że duch Marszałka pozostał w pałacu. „Jak wiadomo (wykazała nam to zresztą audycja z muzeum belwederskiego) cały żałobny dwór wciąż niepokoją trzaski i dzwonki, zwłaszcza z narożnego pokoju”, W tym pokoju zakończył życie Marszałek.
Aleksandra Piłsudska wspominała sytuację, która zdarzyła się 18 maja, tuż po pogrzebie jej męża. „Adiutant Hrynkiewicz siedział w adiutanturze. Rozległ się dzwonek z pokoju narożnego. (…) Spojrzał zdumiony, bo wiedział, że tam nikogo nie było. Serce Ziuka było jeszcze wtedy w Belwederze. Mimo to poleciał do pokoju narożnego. Okazało się, że tam nikogo nie było. Przyszedł wtedy do mnie, aby sprawdzić czy to nie ja tam byłam i nie ja stamtąd dzwoniłam. Byliśmy oboje zaskoczeni tym dzwonkiem. Wobec tego, że tego dnia lał deszcz, przypuszczaliśmy, że nastąpiło spięcie na odgałęzieniu kabla wiodącego również na werandę zewnętrzną. Ale nie” (maszynopis w zbiorach Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku).

Sytuacja z dzwonkiem z pokoju, w którym zmarł Marszałek, powtórzyła się dwa dni później. Dzwonek odezwał się także z zamkniętej dawnej sypialni Piłsudskiego.

Seanse i wizje

Aleksandra Piłsudska nie mogła pogodzić się ze odejściem męża. Wywoływała niejednokrotnie jego ducha. Dwa miesiące po śmierci Piłsudskiego generał Józef Kordian–Zamorski, po rozmowie z generałem Edwardem Śmigłym–Rydzem, zanotował w swoim dzienniku: „Komendantowa [Aleksandra Piłsudska] oddaje się spirtyzmowi. Podobno istotnie są zjawy w Belwederze”. Śmigły, który był jesienią 1937 roku na seansie u pani Aleksandry, relacjonował: „Zjawił się Kmdt dwukrotnie, raz jako młody w Legionach, drugi raz w ostatnim stanie”.

Duch Marszałka miał się objawić Walerii Sikorzynie, słynnej uzdrowicielce i jasnowidzce. Pewnego dnia objawiła się jej postać jej w mundurze strzeleckim, w maciejówce. Poznała w niej Piłsudskiego, który rozkazał, by przekazać ważne informacje marszałkowi Śmigłemu-Rydzowi. Sikorzyna miała wizję, że wraz z Piłsudskim patrzą na niemieckich oficerów pochylonych nad mapą. W styczniu 1938 roku przyjął Sikorzynę adiutant Śmigłego. Narysowała mu mapę z kierunkami natarcia na Polskę, tak jak ją widziała.

„– No dobrze, pani Sikora – odezwał się nagle adiutant – Pani tak rysuje, jakby naszej armii wcale nie było. Gdzie są nasi? Czy już polskiej armii nie będzie? Odpowiedziałam, że będzie, ale dopiero później, utworzona na terenie Rosji z jeńców i ludzi tam wywiezionych.

– Pani Sikora! – wykrzyknął – Niech się pani dobrze zastanowi, co pani mówi.

– Ale panie rotmistrza, ja tak to widzę. Polska będzie bronić się dwa tygodnie. Na tym miejscu, gdzie teraz widzę portret marszałka Piłsudskiego, zawiśnie na jakiś czas Stalin; dopiero znacznie później powróci na to miejsce nasz orzeł”.

W nocy po tej rozmowie, jak opowiadała Sikorzyna, „zza szafki z książkami wyłoniła się ciemna postać – wchodzi, bierze mnie za rękę, ściska dłoń i słyszę wyraźny głos:
– Jestem z ciebie zadowolony, spełniłaś dobrze rozkaz.

Poznałam, że nie mógł być to nikt inny, tylko Marszałek”.

Profesor Andrzej Garlicki przytaczał fragment dokumentu z archiwów rządu RP na emigracji, dotyczący byłego ministra sprawiedliwości Witolda Grabowskiego. Miał on być medium w seansach spirytystycznych zorganizowanych u marszałka Śmigłego–Rydza, podczas których inżynier Stefan Ossowiecki przywoływał ducha Piłsudskiego.

„Rzeczą charakterystyczną jest, że pewność co do osobistego zjawienia się ducha Piłsudskiego wynikała u uczestników z faktu, że ów duch w sposób bardzo nieparlamentarny wymyślał marsz. Śmigłemu, zresztą przedstawiając jego rolę i w związku z tym przyszłość Polski w bardzo czarnych barwach”.

Wiadomo jednak, że Ossowiecki, słynny jasnowidz, biorący udział wraz z Marszałkiem w eksperymentach telepatycznych, nie bawił się w wywoływanie duchów.

Maria Jehanne Wielopolska, która deklarowała się jako osoba niewierząca w życie pozagrobowe i duchy, stwierdzała jednocześnie, że „nauka bagatelizuje wszystko, co związane jest ze wspomnieniem o zmarłych, wszystkie fenomeny, związane z emanacją ich własną, pogrobową, czy też emanacją naszych za nimi tęsknot”. Uważała, że ukazujących się widm Marszałka nie należy więc zaliczać do zjawisk nadprzyrodzonych, ale zarazem nie były one wytworem „histerycznych halucynacji”. Przyznawała, że są zjawiska, które dają się sklasyfikować naukowo. Sama miała niezwykłe, niewytłumaczalne doświadczenie podczas rozmowy w Sulejówku z Aleksandrą Piłsudską o ostatnich chwilach życia jej męża. Nagle zauważyła za Piłsudską dużą smugę światła, którego źródła nie mogła zidentyfikować.
„W końcu przerywam i powiadam:

– Pani Marszałkowo! Takie dziwne światło stoi za Jej plecami…

Marszałkowa uśmiecha się dalekim, żałobnym uśmiechem i milczy, a mnie owiewa zupełnie realnie świadomość obecności trzeciej osoby”.

W latach II Rzeczypospolitej seanse spirytystyczne były modne, kontaktowano się podczas nich z duchami zmarłych – jak twierdzili jedni – lub obserwowano widma osób nieżyjących, będące emanacjami myśli, emocji i wyobrażeń uczestników seansów – jak uważali drudzy. Brali w seansach udział – nie wstydząc się tego – naukowcy, politycy, wojskowi, pisarze. Tadeusz Boy-Żeleński, z wykształcenia lekarz, człowiek o racjonalnym umyśle, przyznawał po seansie u Franka Kluskiego, że doprawdy nie wie, co myśleć o obserwowanych fenomenach, w tym o pojawianiu się zjaw osób zmarłych, gdyż nie umiał sobie ich wytłumaczyć. „Ja w duchy nie wierzę, ale co są to są”. Takie zapewne było przekonanie części uczestników seansów spirytystycznych.

 

Autor: Tomasz Stańczyk

 

Bibliografia:

  1. Garlicki, Piękne lata trzydzieste
  2. Jędrzejewicz, J. Cisek Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935
  3. Korabiewicz, Serce w dłoniach. Opowieść o Walerii Sikorzynie
  4. Kordian Zamorski, Dzienniki (1930-1938)
  5. Piłsudska, Wspomnienia
  6. J. Wielopolska, Józef Piłsudski w życiu codziennym
  7. Żongołłowicz, Dziennik 1930-1935

Na zdjęciu: Józef Piłsudski w swojej sypialni w Belwederze. Źródło: Świat w obrazach. Marszałek Piłsudski. Domena publiczna