Henryka Pustowojtówna w powstaniu i miłości


Dwie ulice nazwane jej imieniem, w Lublinie i Małogoszczy, ani jednej szkoły, ani jednego pomnika. To tyle, jeśli chodzi o upamiętnienia Henryki Pustowojtównej w przestrzeni publicznej. Emilia Plater, uczestniczka poprzedniego powstania – listopadowego – jest dziś nieporównywalnie bardziej znana i uhonorowana. Może dlatego, że bardziej lubimy pamiętać o tych, którzy oddali życie za polską sprawę? Nawet jeśli nie polegli, lecz zmarli w trakcie zmagań o niepodległość, tak jak Platerówna. A jednak to właśnie Henryka wydaje się ciekawszą postacią niż Emilia, „dziewica- bohater”.

Rodzicami Henryki Anny, urodzonej w 1838 roku (na jej nagrobku widnieje data: 1843) w Wierzchowiskach koło Lublina byli rosyjski oficer, pochodzenia węgierskiego, z czasem generał Trofim Pustowojtow i Marianna z Kossakowskich. „Był to człowiek wprawdzie uczciwy, nie splamił się prześladowaniem i nie miał nienawiści do Polski, wychowanie atoli córce dać musiał według przepisów cara Mikołaja, to jest zupełnie moskiewskie” – pisał w 1881 roku w „Dwutygodniku dla kobiet”, piśmie literacko-naukowym, autor kryjący się pod inicjałami A.G. Najpewniej był to Agaton Giller, znajomy Pustowojtównej.

Pustowojtow miał raczej pusto w głowie, był człowiekiem rozrywkowym i bynajmniej nie troszczył się o zrusyfikowanie córki. Ukształtowała ją w największym stopniu babka, Brygida Kossakowska, gorąca patriotka. Henryka uczyła się w Instytucie Wychowania Panien w Puławach. „Czym był ten instytut, wiadomo wszystkim. Był on szkołą do wynarodowienia Polek” – stwierdzał A.G, dodając, że przygotowywano tam dziewczęta do roli żon polskich panów i rosyjskich generałów, w duchu i mowie całkowicie zmoskwiczone. To jednak tylko legenda. Zupełnie inaczej pisał Franciszek Rawita-Gawroński, biograf Henryki, podając, że językiem wykładowym w szkole był polski, rosyjskiego zaś uczono tylko godzinę w tygodniu jako język obcy, a wśród nauczycielek znajdowała się tylko jedna Rosjanka.

Ponętna, zalotna, patriotycznie egzaltowana

W 1861 roku Henryka, mieszkająca u babki Kossakowskiej w Lublinie, wzięła udział w manifestacji w rocznicę zawarcia unii lubelskiej. Z tego powodu została aresztowana i skazana na osadzenie w klasztorze prawosławnym w głębi Rosji. Ostatecznie wykonanie wyroku odroczono, a Henrykę wysłano do Żytomierza, gdzie znalazła się pod dozorem policyjnym. Ponieważ wciąż zagrażała jej klasztorna cela, postanowiła uciec za granicę. W rumuńskiej Mołdawii, w Michalenach, zamieszkała w domu Zygmunta Miłkowskiego (Tomasza Teodora Jeża), literata, konspiratora, członka Towarzystwa Demokratycznego, uczestnika powstania węgierskiego w latach 1848-1849. We wspomnieniach „Od kolebki przez życie” Miłkowski pisał o Henryce, że była sympatyczna, wesoła, gadatliwa, uczynna i praktyczna. Zrobiła na nim wrażenie jako kobieta. Stwierdzał bowiem, że była „ponętna i zalotna, przemawiająca czarnym okiem, czarownym uśmiechem i dźwięcznym słowem”. Nic dziwnego, że Henryka wpadła w oko bratu żony Miłkowskiego, ale ta pokrzyżowała plany zaręczyn, gdyż „wolała bratową mniej heroiczną”.

Bez wątpienia Henryka była patriotycznie egzaltowana. Miłkowski z wielkim dystansem podchodził do jej przesadnie optymistycznych opowieści o tym, że Polacy w zaborze rosyjskim są gotowi do wszczęcia rebelii przeciw Rosji – był przeciwnego zdania – i tylko czekają na sygnał. Zdecydowanie oparł się gorąco popieranym przez nią sugestiom młodego konspiratora znad Wisły, by zorganizował w Mołdawii oddział powstańczy i stanął na jego czele. „Od chwili tej zaprzestałem pannę Henrykę brać na serio” – stwierdził.

Mężne serce w kobiecej piersi

Miesiąc po wybuchu powstania styczniowego Henryka Pustowojtówna przedostała się do Królestwa Polskiego. Podobno wyobrażała sobie, że będzie służyła w szpitalu polowym, ambulansach sanitarnym, jednak ani jednych ani drugich powstańcza armia nie posiadała. Postanowiła zatem walczyć z bronią w ręku. Przyjęto ją, pod pseudonimem Michał Smok, do batalionu dowodzonego przez Dionizego Czachowskiego, w którym została jego adiutantką.

Dobrze znosiła – do czasu – trudy partyzanckiego, polowego życia, co przyniosło jej szacunek. Na nic się nie uskarżała i nie marudziła. „Zapomniano, że pod krakowską czapką i kożuszkiem bije serce kobiety. Widziano w niej dobrego kolegę, pełnego poświęcenia i wytrwałości żołnierza” – stwierdzał Franciszek Rawita Gawroński.

Plotki o romansie

Czy rzeczywiście Pustowojtówna stała się następnie adiutantką generała Mariana Langiewicza, krótkotrwałego dyktatora powstania? Tak stanowczo twierdził Rawita-Gawroński. Myśl Langiewicza, by Henryka została jego adiutantem uznał za „dość oryginalną”.

Natomiast autor „Dwutygodnika dla kobiet” uważał, że to błędna informacja. Według niej sprawa miała się tak, że Marian Langiewicz zaproponował Pustowójtownej przeniesienie z oddziału Czachowskiego do swojego sztabu. Motywem generała było „uwolnienie jej od nocowania pod gołym niebem”. Henryka zresztą była wyczerpana surowym partyzanckim życiem.

„Z Langiewiczem nie łączyły ją żadne służbowe stosunki” – podkreślał Giller. Ale faktycznie Henryka pełniła funkcję adiutanta.

Łączono ich natomiast w plotkach i obmowach. Szeptano, że Henryka ma romans z dyktatorem powstania. Rawita-Gawroński uważał jednak, że nie był to czas na „plotki romansowe i romanse”, co nie jest akurat mocnym argumentem. Natomiast nie ma twardych dowodów na to, że Pustowojtówna i Langiewicz byli uczuciowo ze sobą związani.

Być może Henryka nie miała głowy nawet do flirtów, co sugerował Rawita- Gawroński: „potrafiła wyrobić sobie taką powagę wśród współtowarzyszy, że poza stosunek stałej towarzyskiej etykiety nikt posunąć się nie śmiał”. Nikt też nie odważył się przystąpić do niej „z konceptem nieprzyzwoitym”.

Dodawała odwagi żołnierzom

24 lutego 1863 roku Rosjanie okrążyli Małogoszcz, gdzie przebywała grupa oddziałów Langiewicza. Wśród powstańców powstał w pewnym momencie popłoch. I wtedy do akcji wkroczyła Henryka, zachowując się jak rasowy oficer, który musi opanować chaos i panikę wśród żołnierzy. Wiktor Wiśniewski, uczestnik boju, wspominał: „Na samym rynku widziałem jak dzielna Henryka Pustowojtówna na kasztanowatym koniku, ubrana w krótką czamarę podbitą futrem, a szalikiem na szyi jasnoniebieskim, konfederatką na głowie, uganiała się śród tysięcy kul z najwyższym niebezpieczeństwem życia, od szeregów do szeregów, dodając krótkimi, dziarskimi wykrzyknikami odwagi żołnierzom. Widziałem ją także, jak z wydobytym pałaszem latała wśród gradu kul za uciekającymi, płazując ich i krzycząc:» A tchórze, a do boju, zginąć lub umrzeć, wstydźcie się! «.”

W marcu, po ciężkim boju pod Grochowiskami, Langiewicz, przybity klęskami i tracący wiarę w sens walki, podzielił swoje zgrupowanie na trzy oddziały, a sam postanowił pojechać do Galicji, by załatwić „sprawy dyrektorialne i rządowe”. Miał następnie wrócić do powstania. Była to jednak raczej ucieczka. Wśród eskorty dyktatora powstania, złożonej z oficerów, znalazła się też Pustowojtówna. Pod Opatowcem – tam, gdzie walczył pół wieku później 1 Pułk Legionów dowodzony przez Józefa Piłsudskiego – Langiewicz wsiadł do łódki, by przeprawić się przez Wisłę na galicyjski, austriacki brzeg. Towarzyszyła mu wówczas tylko Pustowojtówna. Podsyciło to, a jakże, plotki o romansie generała z adiutantką. Dlaczego właśnie Pustowojtówna podróżowała z Langiewiczem? Autor „Dwutygodnika dla kobiet” wyjaśniał, że Langiewicz w celu przekroczenia granicy musiał mieć paszport, oczywiście nie na swoje nazwisko. Swój dokument zaoferował mu generał Waligórski. Ale do paszportu był wpisany jego siedemnastoletni syn. „Uradzono więc, że Langiewicz będzie udawał Waligórskiego, Henryka zaś jego syna, bo rysopis ostatniego zgadzał się z jej rysopisem”. Czyżby młody Waligórski miał wzrost, oczy, włosy tego samego koloru co Henryka, która swoją drogą nie wyglądała na chłopaka?

Uwolnić Langiewicza

Paszport na cudze nazwisko na niewiele się przydał. Gdy tylko stanęli na galicyjskim brzegu, zostali aresztowani. Austriacy odkryli prawdziwą tożsamość Langiewicza. Generała i Pustowojtówną przetrzymywano w majątku, w którym stacjonował oddział huzarów. Dowódca, Węgier, pełen sympatii wobec Polaków, gotowy był przymknąć oko na ucieczkę generała. Ale niedawny dyktator powstania odmówił skorzystania z tej możliwości. Stracił już całkiem wiarę w sens kontynuowania powstania i nie wiadomo dlaczego uważał, że Austriacy wkrótce go uwolnią.

Henryka starała się, by uciekł spod straży, w Tarnowie, dokąd ich przewieziono, a następnie w Krakowie. Langiewicz, więziony w murach byłego zamku królewskiego na Wawelu, miał nabrać ochoty na ucieczkę i żądać pieniędzy na jej zorganizowanie. Pustowojtówna, niezbyt pilnie strzeżona w areszcie policyjnym, była pośredniczką w tej sprawie. Nic z tych planów jednak nie wyszło. Rząd Narodowy albo nie miał pieniędzy albo nie chciał ich dać. Owszem, znalazł się ktoś, kto chciał wyłożyć potrzebną kwotę, ale pod warunkiem, że Langiewicz przestanie teraz i w przyszłości uważać się za dyktatora powstania. „Warunek ten zakomunikowany Pustowojtównej bardzo się jej nie podobał, przyrzekła jednak powiedzieć o tym Langiewiczowi” – pisał Rawita-Gawroński. Langiewicz miał jej odpowiedzieć, że warunku nie przyjmie i poszuka pieniędzy gdzie indziej. Ale nie zdążył, gdyż Austriacy wywieźli go do Tyszniowa na Morawach. Pustowójtówna natomiast została uwolniona, jednak pod warunkiem, że nie będzie brała udziału w powstaniu. Pojechała do Pragi, gdzie ją bardzo fetowano jako polską bohaterkę. Pisała o niej prasa. A potem wybrała się do Tyszniowa. Spotkała się tam z Langiewiczem, niezbyt pilne strzeżonym, zresztą nie w więzieniu, tylko w pensjonacie. Ponownie namawiała go do ucieczki. Dał się przekonać, jednak plan wyrwania się na wolność nie udał się. Według sprzecznych relacji, zawiodła próba przekupienia strażnika lub też Langiewicz został natychmiast złapany.

Czy Henryka, myśląc cały czas o uwolnieniu generała, kierowała się sercem, czy tylko lojalnością i szacunkiem wobec swego dowódcy? „Dla Langiewicza czuła coś więcej niż przywiązanie adiutanta – uważała Wawrzykowska-Wierciochowa. Czy kochała go wyłącznie jako wodza, czy także jako mężczyznę, możemy sądzić tylko z jej późniejszych czynów, nie pozostawiła nam bowiem na ten temat żadnych zwierzeń. Żyjąca do dziś we Francji rodzina Pustowójtówny utrzymuje, że ze strony Henryki była to na pewno głębsza miłość”. Bez wzajemności, jak się też później miało okazać.

„Chodziła w sukniach kobiecych, czarnych, a na piersiach złoty krzyżyk nosiła (…) po zdjęciu munduru kobiecość wróciła zupełnie” – pisał Rawita-Gawroński. I twierdził, że Pustowojtówna, zniechęcona bezczynnością, chciała przedostać się do wciąż walczących oddziałów. Wyjechała z Pragi do Galicji, zatrzymała się w Dąbiu, majątku Romerów. „Powróconą kobiecość” Henryki docenił Zygmunt Romer i miał się z nią zaręczyć. Ale plan ten podobno pokrzyżował Dionizy Czachowski, dawny dowódca Pustowojtównej. „Durząc się niewątpliwie, bałamucił dziewczynę”. Henryka dała kosza Romerowi, ale niewiele to jednak przydało się Czachowskiemu, bowiem powrócił na plac boju i poległ jesienią 1863 roku.

Zimny prysznic dla Henryki

Po upadku powstania Henryka Pustowojtówna wyjechała do Szwajcarii. Jej uczucie do Langiewicza nie wygasło. Gdy czytała listy od niego – wciąż jeszcze przetrzymywanego przez Austriaków – „miała błogi wyraz twarzy”, jak spostrzegła jej znajoma.

Generał odzyskał wolność w 1865 roku. Przyjechał do Szwajcarii, spotkał się z Henryką. Był to jednak dla niej zimny prysznic. „Henryka od razu zauważyła, że eks-dyktator jest wobec niej jakiś inny, zamknięty w sobie i jakby nieszczery – pisała Wawrzykowska-Wierciochowa – W stosunku do niedawnej towarzyszki walki zachowywał się powściągliwie, z rezerwą, a nawet, jak się jej zdawało, z udaną obojętnością”. Obojętność Langiewicza nie była jednak udawana. „Czy pragnęła jego miłości, czy tylko wielkości – kto na to dziś odpowie”. W każdym razie Henryka na miłość nie miała co liczyć. Langiewicz związał się z panną Bauer, z którą później wziął ślub.

Pustowojtówna przeprowadziła się ze Szwajcarii do Paryża. W czasie wojny francusko-pruskiej pracowała jako sanitariuszka w szpitalach, opiekowała się rannymi żołnierzami. W tym czasie ponownie zetknęła się z, poznanym w oddziale powstańczym, doktorem Stanisławem Loewnhardem i wzięła z nim ślub. Mieli czwórkę dzieci, wychowywali dwie sieroty po siostrze męża. Henryka chorowała na serce. Zmarła w maju 1881 roku w Paryżu. Pochowana została na cmentarzu Montparnasse.

Tomasz Stańczyk

 

Bibliografia:

  • Franciszek Rawita-Gawroński, Henryka Pustowójtówna. Sylwetka biograficzna. 1838-1881, Lwów 1911
  • A.G., Wspomnienie Henryki z Pustowojtow Lewenhardowej [w:] „Dwutygodnik dla kobiet. Pismo beletrystyczne i naukowe”, 11 i 25 czerwca 1881
  • Dantuta Wawrzykowska-Wierciochowa, Najdziwinejszy z adiutantów, Warszawa 1968
  • Wiktor Wiśniewski, Wspomnienia kapitana wojsk polskich z roku 1863, Lipsk 1866

Na pocztówce: Generał Marian Langiewicz z adiutantem Anną Henryką Pustowojtówną aresztowani przez Austriaków. Źródło: Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa (domena publiczna).