Najbardziej krwawy bój Legionów Polskich rozpoczął się 4 lipca 1916 roku. Tamtego dnia ruszyła rosyjska ofensywa. Od wczesnego rana pozycje legionowe pod wołyńską wsią Kostiuchnówka, zostały zasypane lawiną pocisków artyleryjskich.
Nigdy wcześniej legioniści nie przeżyli takiego zmasowanego i długotrwałego ostrzału. Gdy się skończył, ruszyła fala rosyjskiej piechoty. Zagrożony okrążeniem batalion 5. pułku piechoty Legionów musiał się wycofać kładkami przerzuconymi przez bagna. Dowódca batalionu 5. pułku, kpt. Stanisław Sław-Zwierzyński, by utorować odwrót oddziału, sformował tyralierę z kilku oficerów i kilkunastu, może kilkudziesięciu żołnierzy i rzucił ją do desperackiego boju. Poległ w kontrataku, podczas którego legioniści i żołnierze rosyjscy walczyli na bagnety i kolby.
Reduta Piłsudskiego
Na pierwszej linii frontu broniła się Reduta Piłsudskiego. Komendant wybrał się do niej, jeszcze podczas ostrzału, chcąc wzmocnić morale obrońców. Otoczenie dowódcy I Brygady było przerażone tym, że naraża się on na ogromne niebezpieczeństwo. Ale gdy Piłsudski dotarł do reduty swego imienia, nawałnica ogniowa skończyła się. Pod Kostiuchnówką odznaczył się wybitnie niespełna dwudziestoletni por. Leopold Lis-Kula, jeden z najwyżej cenionych przez Piłsudskiego oficerów. Lis-Kula umiejętnie dowodząc kompanią, umożliwił spokojny odwrót swego batalionu, a jak twierdzą niektórzy historycy uratował 7. pułk przed zagładą.
5 lipca przed świtem legioniści podjęli próbę kontrataku siłami dwóch batalionów, którymi dowodził mjr Tadeusz Wyrwa-Furgalski. Ponownie zaciekle walczono wręcz, ale przewaga liczebna Rosjan była miażdżąca. Kontratak nie powiódł się, a dwa legionowe bataliony praktycznie przestały istnieć. Rankiem tamtego dnia rosyjska ponowiła morderczy ostrzał, a po nim nastąpił kolejny atak rosyjskiej piechoty. Niewiele brakowało, by do niewoli dostał się ppłk Leon Berbecki, dowódca 5. Pułku piechoty Legionów, torujący sobie szablą drogę odwrotu. W efekcie dramatycznych dwudniowych walk, legioniści musieli wycofać się z zajmowanych pozycji. Odwrót następował zresztą nie tylko na ich odcinku.
Rosjanom nie udało się zupełnie zniszczyć oddziałów legionowych. 6 lipca na Polaków szarżowało dziesięć szwadronów kawalerii. Zostały odparte ogniem manlicherów, karabinów maszynowych i artylerii legionowej. Jeden z legionistów wspominał, że był to widok godny pędzla Wojciecha Kossaka. Komenda Legionów zarządziła jednak dalszy odwrót. W nocy z 6 na 7 lipca, poległ mjr Wyrwa-Furgalski, a ciężko ranny został ppłk Berbecki.
Kilka dni po bitwie Piłsudski wydał rozkaz, w którym stwierdzał: „Pomimo krwawych i ciężkich ofiar, któreśmy złożyli, cofnęliśmy się z każdorazowej pozycji jedynie wtedy, gdyśmy byli prawie otoczeni: schodziliśmy zawsze ostatni z pola, przeciwstawiając wszędzie na naszym froncie opór przemocy”.
Pod Kostiuchnówką poległo, zostało rannych i wziętych do niewoli około 2 tysięcy legionistów.
Polacy to dobrzy żołnierze
Niemcy– w przeciwieństwie do Austriaków – docenili wartość żołnierzy Legionów Polskich. A państwa centralne w 1916 r. szukały rezerw. Masowy udział Polaków w wojnie po ich stronie mógłby wzmocnić znacząco sytuację na froncie. Generał Ludendorff pisał, że Austriacy zawodzą, a Polacy są dobrymi żołnierzami. Postulował więc, by stworzyć Wielkie Księstwo Polskie, a następnie armię polską pod niemieckim dowództwem. Ludendorff uważał, że zwycięstwo warte jest zapłacenia takiej politycznej ceny. 5 listopada 1916 r. ukazał się manifest cesarzy Franciszka Józefa I i Wilhelma II zapowiadający powstanie Królestwa Polskiego. Oznaczało to umiędzynarodowienie sprawy polskiej. Choć Królestwo Polskie nie było suwerenne i zależało w pełni od państw centralnych, to jego utworzenie oznaczało budowę fundamentów polskiej państwowości.
Autor: Tomasz Stańczyk