Wpadka, wódka i moskiewski łeb. Przygody Aleksandra Malinowskiego

Aleksander Malinowski należał, wraz z Józefem Piłsudskim, do ścisłego kierownictwa PPS, był jednym z jego najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników. Brał udział w tajnych rozmowach z dyplomatami japońskimi i oficerami wywiadu Austro-Węgier. W 1900 roku Piłsudski i Malinowski zostali aresztowani w Łodzi, podczas wpadki tajnej drukarni „Robotnika”.  Malinowski uciekł z drogi na syberyjskie zesłanie. Podczas rozłamu w PPS opowiedział się za nurtem niepodległościowym. Józef Piłsudski wspominał, że Malinowski zawsze walczył z tymi, którzy unikają patriotyzmu jak grzechu.

Pochodził, tak jak dwa lata od niego starszy Józef Piłsudski, z kresów wschodnich Rzeczypospolitej, urodził się w Taraszczy, niedaleko Białej Cerkwi na ziemiach ukraińskich. Obaj studiowali w Charkowie, Piłsudski medycynę na uniwersytecie, Malinowski – był studentem Instytutu Technologicznego. Nie spotkali się jednak wówczas. Trzy lata przed przyjazdem Malinowskiego do Charkowa, Piłsudski opuścił swoją uczelnię. Podczas studiów Malinowski związał się z PPS i stanął na czele miejscowej organizacji tej partii. Jako inżynier mógł żyć sobie spokojnie na posadzie inżyniera w jednej z warszawskich fabryk, lecz wybrał ryzykowny los zawodowego działacza rewolucyjnego – socjalisty. Bunt miał we krwi, jego ojciec brał udział w powstaniu styczniowym.

Leon Wasilewski, autor szkicu biograficznego poświęconego Malinowskiemu, pisał, że w latach 90. XIX wieku „cała praca PPS spoczywała na barkach kilku ludzi – pionierów nowej idei wśród pogrążonego w bierności społeczeństwa”. Nic więc dziwnego, że ludzie ci musieli się zajmować kilkoma sprawami jednocześnie. Malinowski rozwoził „bibułę”, był agitatorem i łącznikiem między terenowymi organizacjami PPS. Gdy Piłsudski pisał swoją broszurę „Bibuła”, prosił Malinowskiego o przysłanie wspomnień dotyczących druku i kolportażu nielegalnych wydawnictw PPS.

Zagrożony aresztowaniem Malinowski, wyjechał za granicę, w Londynie pracował jako zecer w drukarni „Przedświtu”. Tego fachu wyuczył się także Stanisław Wojciechowski, przyszły prezydent Rzeczypospolitej. Z Wielkiej Brytanii Malinowski wrócił do kraju i wraz z Wojciechowskim oraz Piłsudskim stworzyli w 1897 roku kierownictwo PPS.

Łódzka katastrofa

W 1900 roku nastąpiła „łódzka katastrofa”, wykrycie tajnej drukarni „Robotnika” w Łodzi. Carscy policjanci trafili do mieszkania Piłsudskich, gdzie się mieściła, śledząc Aleksandra Malinowskiego. Kazimierz Rożniatowski, który pracował przy drukowaniu „Robotnika”, zwrócił uwagę Malinowskiemu, że są obserwowani. Malinowski jednak zlekceważył to ostrzeżenie. „Masz Karolku (mój ówczesny pseudonim partyjny) nerwy przeczulone i przemęczone” – wspominał Rożniatowski. W rezultacie doszło do wpadki. Obaj, Piłsudski i Malinowski, więzieni byli przez jakiś czas w Łodzi (Rożniatowskiego aresztowano nieco później w Wilnie), następnie przewieziono ich do więzienia w Cytadeli Warszawskiej.

Piłsudski wymknął się z rąk Rosjan, uciekając ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu, dokąd skierowano go na obserwację po tym jak zaczął symulować zaburzenia umysłowe. Malinowski został skazany na 8 lat zesłania, miał je spędzić na Syberii. Był jednym z najważniejszych działaczy PPS, tak jak Piłsudski. Także więc i dla niego obmyślono sposób ucieczki. Przepisy umożliwiały dostanie się na miejsce zesłania nie tylko w grupie skazanych, ale także indywidualnie – na koszt własny – pod strażą konwojenta. I ten drugi sposób wybrał Dębski, w porozumieniu z szykującymi jego ucieczkę towarzyszami z partii. A wśród nich główną rolę – tak jak w przypadku uwolnienia Piłsudskiego – odegrała „Gintra” – Maria Paszkowska. Na drogę wyposażyła Malinowskiemu kurtkę z zaszytymi rublami i koszyk z żywnością, do którego włożyła dwie butelki wódki. Do jednej z nich dodany został środek nasenny.

„Obliczałyśmy, że w okolicach Mińska Litewskiego konwojent uśnie – wspominała Paszkowska – w Mińsku „Władek” [Malinowski – t.s.] z „Anitą” wysiądą z pociągu i podążą do jednej z przygotowanych kryjówek”. Policjant nie odmówił poczęstunku i napił się wódki. „Ale czy środek nasenny był za słaby czy łeb moskiewski za odporny, dość, że nie zasnął”. Malinowski nie stracił jednak zimnej krwi. Na dworcu w Mińsku wysłał policjanta po wrzątek do herbaty, po czym spokojnie wysiadł z wagonu i wmieszał się w tłum.

Podczas rewolucji 1905-1907 roku doszło do burzliwych dyskusji wśród czołowych działaczy PPS. „Młodzi” z Maksymilianem Horwitzem, Pawłem Lewinsonem i Feliksem Konem na czele opowiadali się za współdziałaniem z rosyjskimi rewolucjonistami i jednocześnie za porzuceniem zapisanego w programie paryskim partii hasła niepodległości. „Starzy”, z Piłsudskim na czele, a także Malinowskim, sprzeciwiali się temu. Aleksander Malinowski był jednym z głównych polemistów dyskutujących z „młodymi” lecz, jak wspominał Walery Sławek, niestety jednak nie miał daru wymowy.

Dama z towarzystwa

W 1906 roku Aleksander Malinowski zaliczył drugą wpadkę, wraz z kilkudziesięcioosobową grupą działaczy Warszawskiego Komitetu Okręgowego PPS. Carska policja zaskoczyła ich podczas zebrania w fabryce przy ulicy Przemysłowej. Sędzia śledczy Katranowski wiedząc, że Malinowski był już skazany na zesłanie i uciekł cztery lata wcześniej z drogi na Sybir, odmawiał wypuszczenia go za kaucją. Malinowskiego uratował przed ponownym skazaniem – tym razem z pewnością otrzymałby mu znacznie surowszą karę – adwokat Stanisław Patek, wybitny obrońca w procesach politycznych. Maria Paszkowska wspominała: „Licząc na nieznajomość sprawy z Przemysłowej, nasyła na zastępcę Katranowskiego damę z towarzystwa, przystojną, elegancką, sprytną, która jako rzekoma bliska krewna Malinowskiego, wyjednywa zezwolenie wypuszczenia go na wolność za kaucją”. Oczywiście, Malinowski nie mógł dłużej pozostawać na ziemiach zaboru rosyjskiego, przeniósł się więc do Galicji. Założył wówczas przedsiębiorstwo budowlane i jak pisał o nim Jan Krzesławski „zasłynął wkrótce jako fachowiec w budownictwie żelazobetonowym”, budowniczy domów robotniczych we Lwowie i Krakowie.

W 1907 roku Malinowski opublikował anonimowo „Materiały do historii P.P.S. i ruchu rewolucyjnego w zaborze rosyjskim od r. 1893-1907”. Piłsudski napisał wstęp do tej pracy, w którym bardzo pochwalił Malinowskiego: „W czasach, gdy brak tolerancji staje się wadą pożerającą siły całych partii i stronnictw, z przyjemnością czyta się pracę, gdzie z całą starannością dbano się o spokój i bezstronność, gdzie nie ma ani krzty inkwizycyjnego badania sumień ludzkich. Autor, mając do dyspozycji materiał zawierający prawdopodobnie dużo spraw i zatargów osobistych – usunął całkowicie wszystko, co mogło dać powód do plotki lub do sądu o ludziach bez rzeczowego na to dowodu”.

Aleksander Malinowski należał do najbardziej zaufanych ludzi Józefa Piłsudskiego. Wraz z Tytusem Filipowiczem brał udział w rozmowach z japońskimi dyplomatami w Londynie. Ich efektem była podróż Piłsudskiego do Tokio, gdzie spotkał się z wyższymi rangą przedstawicielami władz Japonii. Był też w gronie osób, które można policzyć na palcach jednej dłoni, wtajemniczonych w rozmowy z oficerami wywiadu Austro-Węgier, w rezultacie których mogły powstać związki strzeleckie.

Patriotyzm to nie grzech

Po śmierci Aleksandra Malinowskiego – zmarł w 1922 roku – Józef Piłsudski napisał o nim wspomnienie. Stwierdził, że był on człowiekiem o kryształowym charakterze, silnych nerwach i wysokim napięciu moralnym. Cenił jego inżynierską rzeczowość i praktyczność, rzetelność w pracy i w ocenie ludzi, a także i to, że nie wpłynęły na niego warunki życia konspiracyjnego deformujące czasem psychikę ludzi. Wspominając czas, w którym nastąpił rozłam w PPS na tle stosunku do niepodległości, Marszałek stwierdził: „Głęboka miłość do rodzimej, swojskiej kultury uczyniła go zawsze gorącym patriotą, będącym w ustawicznej walce ze stałym w socjalizmie prądem, który unika patriotyzmu jak grzechu”. Ten prąd płynie także i dziś w różnych środowiskach.

Tomasz Stańczyk