Witold Jodko-Narkiewicz. Zaufany człowiek Józefa Piłsudskiego

Przywódcy Polskiej Partii Socjalistycznej w Londynie. Mężczyźni znajdują się w pokoju przy stole, na którym leży duża ilość dokumentów. Siedzą od lewej: Ignacy Mościcki, Jędrzejewicz, Józef Piłsudski, Aleksander Dębski; stoją Bolesław Miklaszewski i Witold Jodko-Narkiewicz, 1896 r. „Niezwykle ujmujący w obejściu, miły, kulturalny, niezastąpiony »mistrz Jodko« umiał zjednywać sobie serca przyjaciół i towarzyszy. Kochali go wszyscy. A robociarze, z którymi był zawsze za pan brat, przepadali za jego towarzystwem, za jego swobodą słowa, błyskotliwym dowcipem i bezpośredniością, która biła z jego niebieskich oczu, z rudozłotej brody, z pięknej, radosnej uśmiechniętej twarzy”. Tak opisywał Witolda Jodkę-Narkiewicza członek PPS Tadeusz Wieniawa- Długoszowski.

Do szerokiego uśmiechu Jodki przyczyniał się bez wątpienia także brak trosk materialnych. Pochodził z zamożnej rodziny, posiadającej duży majątek ziemski, stać było go na studia zagraniczne. Medycynę porzucił na rzecz prawa, ukończył Sorbonę, zrobił doktorat. A doktoryzował się z historii utopijnego polskiego socjalizmu.

Gdy redagował w Londynie „Przedświt”, pismo PPS odznaczał się – jak pisał mieszkający wówczas nad Tamizą Ignacy Mościcki – wielką pracowitością, „i prawie całą swoją pokaźną pensję, którą otrzymywał regularnie z domu rodzinnego, zużywał na cele organizacji”. Resztę przeznaczał na własne utrzymanie oraz rozrywki. Niektórzy jego współtowarzysze partyjni, jak Leon Wasilewski, byli zgorszeni „hulankami z młodzieżą” i zarzucali Jodce, że rozpija działaczy. Bogusław Miedziński wspominał rozmowy z nim przy „wcale godziwej butelczynie”.

Towarzysz Wiktora

Jodko-Narkiewicz był starszym towarzyszem Józefa Piłsudskiego w PPS, nie tylko dlatego, że urodził się trzy lata wcześniej niż on. Jodko brał bowiem udział w założycielskim, paryskim zjeździe partii w 1892 roku, gdy Piłsudski wracał z zesłania. Niedługo później się spotkali, a Jodko-Narkiewicz stał się jednym z najbliższych współpracowników towarzysza „Wiktora”, szybko wybijającego się na pozycję lidera PPS.
„Nie miał cech przywódczych, jak Piłsudski – oceniał historyk Ryszard Świętek – ale cieszył się powszechnym szacunkiem towarzyszy partyjnych, widzących w nim najwyższy autorytet i największego orędownika programu PPS”. Program ten łączył sprawę socjalizmu ze sprawą niepodległości. Na łamach „Przedświtu”, do którego pisywał Piłsudski, Jodko-Narkiewicz propagował walki o niepodległość. W 1900 roku opublikował artykuł „O przyszłej walce zbrojnej”.

Podczas rozłamu w PPS Jodko nie miał wątpliwości: opowiedział się za Józefem Piłsudskim i został członkiem kierownictwa niepodległościowej PPS-Frakcji Rewolucyjnej. Jednak, gdy Piłsudski zamierzał skupić się na „agitacji militarnej”, na przygotowaniu kadr przyszłego wojska polskiego i powstania przeciw Rosji, jego najbliżsi partyjni współpracownicy początkowo zaprotestowali. Bali się, że sprawa socjalizmu zejdzie na drugi plan, a partia zostanie podporządkowana pracy wojskowej. Ostatecznie Piłsudski rzucając na szalę swój autorytet, przekonał ich, także Jodkę-Narkiewicza, który wkrótce potem napisał broszurę „Kwestia polska wobec zbliżającego się konfliktu Austrii z Rosją”.

Używając dzisiejszych pojęć, można powiedzieć, że Jodko był szefem HR w Polskiej Partii Socjalistycznej-Frakcji Rewolucyjnej. „Przez długie lata mieszkał w Krakowie. Jego mieszkanie prywatne było punktem zbornym dla towarzyszy różnej rangi, a specjalne dla ludzi z Kongresówki, których stary „Michał” [Aleksander] Sulkiewicz ściągał do niego na egzamin” – wspominał Tadeusz Wieniawa-Długoszowski, jeden z egzaminowanych. „Badał stopień naszego wyrobienia politycznego – relacjonował Długoszowski – pytał o języki obce, spisywał wiernie personalia każdego z nas i śmiejąc się, straszył konsekwencjami nielegalnej roboty”.

Człowiek zaufany

Jodko-Narkiewicz należał do najbardziej zaufanych ludzi Józefa Piłsudskiego. Gdy Piłsudski postanowił uzyskać pomoc Japonii dla PPS w walce z Rosją, Jodko należał do kilku osób wtajemniczonych w tę sprawę, kontaktował się z dyplomatami japońskimi, przygotowując podróż Piłsudskiego do Tokio. A kiedy Piłsudski chciał nawiązać kontakty z wojskowymi władzami austriackimi, by w zamian za usługi wywiadowcze uzyskać swobodę prowadzenia działalności niepodległościowej i paramilitarnej w Galicji, podczas tajnych rozmów z Austriakami towarzyszył mu właśnie Jodko-Narkiewicz. Jako zaufany człowiek Komendanta objął stanowisko sekretarza generalnego Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Na początku I wojny światowej prowadził z polecenia Piłsudskiego, wraz z Michałem Sokolnickim, poufne rozmowy z niemieckimi wojskowymi.

Chociaż Jodko-Narkiewicz związał się z ideą walki o niepodległość, to jednak nie tracił z oczu idei socjalistycznej. To z jego inicjatywy w pierwszych dniach niepodległości, w listopadzie 1918 roku, PPS wywiesiła czerwony sztandar na Zamku Królewskim w Warszawie. Na krótko przed śmiercią Witold Jodko-Narkiewicz pogodził się z Kościołem Katolickim. W pożegnalnym liście pisał, że katolicyzm i socjalizm to dwa najpotężniejsze dążenia ludzkości.

Tomasz Stańczyk

Na zdjęciu: Delegaci PPS na II Kongres Międzynarodówki Socjalistycznej w 1896 roku. Siedzą od lewej: Ignacy Mościcki, Bolesław Jędrzejowski, Józef Piłsudski, Aleksander Dębski. Stoją: Bolesław Miklaszewski i Witold Jodko-Narkiewicz. Źródło: NAC.