Pluszowy miś na Wielkiej Wojnie

ilustracja z książki

Prawdę mówiąc miś nie wybierał się na żadną wojnę. Przyszła do niego, jak do ludzi, i zagarnęła go. Rad nierad, miś spędził cztery lata poza domem. Był w rękach żołnierzy niemieckich i rosyjskich, ale spotkał też legionistów, żołnierzy polskich formacji w Rosji i armii Hallera.

Lwów, rok 1910. „Na początku był zgrzyt i błyskanie nożyc w skrawkach brązowego pluszu i sukna, brzęk szklanych czarnych paciorków, szykowanych na oczy, pisk i mruczenie sprężynek, zawijanych skrzętnie w brzuszki pakuł i gałganków” – opowiadał o swoich narodzinach Miś Niedźwiedzki. Ponieważ jednak niedźwiedzie nie potrafią trzymać pióra w łapie, jego wspomnienia spisała znana poetka Bronisława Ostrowska i wydała go w 1919 roku pod tytułem „Bohaterski Miś, czyli przygody pluszowego niedźwiadka na wojnie”. Jest to urocza, inteligentnie napisana książka, dla dzieci „od lat 10 do 100”, ucząca patriotyzmu bez patosu i egzaltacji. Zilustrował ją Kamil Mackiewicz.

Miś trafił do domu państwa Niedźwiedzkich i był zabawką ich dzieci – Hali i Stasia. Sprawili mu obróżkę z napisem „Miś Niedzwiedzki. 1910. Lwów. Plac Mariacki”. Uczył się z dziećmi historii Polski i był dumny z tego, że pojawił się na świecie w 500. rocznicę bitwy grunwaldzkiej. Staś należał do skautów, a gdy trochę dorósł, wstąpił do Związku Strzeleckiego we Lwowie, kolebce polskiego zbrojnego ruchu niepodległościowego i harcerstwa. W 1914 roku, wkrótce po wybuchu wojny, Rosjanie wkroczyli do Lwowa. Niedźwiedzcy uszli przedtem z miasta, misia jednak zostawili. Hala i Staś wyrośli już bowiem z wieku zabaw lalkami i pluszakami.

Dziecięcy uśmiech Komendanta

W mieszkaniu Niedźwiedzkich kwaterował rosyjski generał. Powiedział do misia „Nu, tak ty teraz Misza, pojedziesz do mojego Miszki”. Miś oburzył się: „Ja, polski grunwaldzki niedźwiadek, miałbym być u jakiegoś Miszki?”. Ale tabor z rzeczami generała wpadł w zasadzkę urządzoną przez legionistów z I Brygady Legionów. Pluszowy niedźwiadek, jako osobliwe trofeum, został przestawiony Komendantowi. „Spod gęstej smugu brwi patrzą w bladej twarzy siwe sokole oczy. Idzie z nich moc skupiona, przenikliwa jak stal. Cała postać zdaje mi się, jak klinga miecza” – opisywał miś swe wrażenia ze spotkania z Piłsudskim. Gdy Komendant zobaczył misia pojawił się na jego twarzy „jasny, dziecięcy uśmiech”.

Rzeka krwi

Wojna to nie zabawy w pokoju dziecięcym. Miś stwierdzał, że szlak, którym szli Polacy do niepodległości był „długą rzeką krwi i znoju, gdzie tylu bohaterów zostało w grobie śnić Polskę”. Jednak – jak podkreślał – ofiara z życia była konieczna, by ojczyzna odzyskała niepodległość. Niedźwiadek widział okrucieństwa wojny, spaloną wieś i trupy jej mieszkańców. Trafił tam do rąk przerażonej, zszokowanej dziewczynki o imieniu Zosia. Razem z nią niedźwiadek dostał się do rosyjskiej niewoli. Po drugiej stronie frontu Zosia miała być być oddana do przytułku, szczęśliwie jednak natknęła się w Stanisławowie na panią Niedźwiedzką i Halę. Zaopiekowały się Zosią. A miś spotkał ułana z orzełkiem na czapce.

Był to żołnierz żołnierz polskich formacji w armii rosyjskiej. „Z każdym, byle o Polskę” – skomentował miś. Idącemu na front ułanowi Zosia dała misia, jako maskotkę na szczęście. Żołnierz wziął udział w słynnej szarży 1 Pułku Ułanów pod Krechowcami na oddziały niemieckie, nie odnosząc ran. Szczęście opuściło go pod Kaniowem, gdzie II Korpus stoczył przegrany bój z Niemcami.

Z ziemi francuskiej do Polski

Niedźwiadek trafił ponownie do niewoli. Został zabrany na front zachodni. Zapamiętał, że było tam prawdziwe piekło na ziemi. „O jakże żałowałem ludzi”- wspominał.
Przebywając wśród żołnierzy niemieckich, miś stwierdził ze zdziwieniem, że w tych „automatach rygoru” zobaczył ludzi. Nie chciał z nimi jednak pozostać do końca wojny. Wzięty do balonu obserwacyjnego, wyskoczył z niego, a jako spadochron służyła mu przyczepiona do pleców mapa. Spadł na pozycje francuskie. Żołnierze postanowili, że powinien, tak jak oni, mieć wojenną chrzestną matkę. Wysłali jego imię i nazwisko do pewnej kobiety. Obruszyła się, gdy dowiedziała się, że chrześniakiem jest pluszowy miś.

Ale, co za przypadek, Francuzka znała przebywających nad Sekwaną Polaków ze Lwowa. To był pan Niedźwiedzki i jego syn Staś, służący w armii generała Józefa Hallera. Razem z nią miś i Staś wrócili do powstającej właśnie Polski. Polecieli do Lwowa oblężonego przez Ukraińców, z wiadomością, że wkrótce nadejdzie odsiecz. A potem niedźwiadek wziął udział w defiladzie, którą przyjmował Józef Piłsudski. Być może była to ta sama defilada, podczas której maszerowała wraz z żołnierzami słynna niedźwiedzica Baśka Murmańska.

„Służyłem wedle sił. Nie zdradziłem nigdy zasad, w których mnie wychowano. Byłem wierny sprawie” – konkludował miś w zakończeniu swych wspomnień. Przed II wojną światową „Bohaterski miś” Bronisławy Ostrowskiej był lekturą uzupełniającą dla klas III i IV szkoły powszechnej. W 1951 roku w komunistycznej Polsce książka została wycofana z bibliotek. Jest do dziś wznawiana.

Tomasz Stańczyk