Obrócić koło historii

Od lewej: gen. Antoni Listowski, Symon Petlura, płk. Wołodymyr Salśkyj, płk. Marko Bezruczko, oficerowie ukraińscy i polscy – wyprawa kijowska, kwiecień 1920 roku

11 stycznia 1920 roku, w Lublinie – w mieście Unii polsko-litewskiej, a w zasadzie polsko-litewsko-ruskiej – Józef Piłsudski wypowiedział słowa, będące wyznacznikiem zasadniczego rysu jego myśli politycznej, a jednocześnie zadaniem i pytaniem kierowanym nie tylko do Polaków: „Czeka nas wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenia, zdobyć się musimy, jeśli chcemy zabezpieczyć następnym pokoleniom łatwe życie, jeśli chcemy obrócić tak daleko koło historii, aby wielka Rzeczypospolita była największą potęgą nie tylko wojenną, lecz także kulturalną na całym Wschodzie”.

Naczelnik Państwa a jednocześnie Wódz Naczelny wracał wówczas z objazdu frontu wschodniego, na którym toczyły się zmagania z bolszewikami, nie tyle po klęsce, co bankructwie „białej” Rosji, która nie miała do zaproponowania swym rodakom i sąsiadom nic, oprócz wizji wskrzeszenia jedynej, wielikioj i niedielimoj Rosiji, a spośród okrain godziła się jedynie na niepodległość Finlandii i Polski (co najwyżej w granicach Kongresówki powiększonej od zachodu i południa). W tym czasie w Stanach Zjednoczonych dojrzewała kolejna wersja splendid isolation, wycofania się z polityki europejskiej, nie ratyfikowania traktatu wersalskiego. Wielka Brytania po fiasku interwencji w Rosji, zamierzała zastąpić karabin gałązką oliwną, ustanawiając „pokój przez handel”. Zamiar kupowania zboża w Rosji, zrujnowanej wojną domową i głodującej – był zaiste pomysłem wartym antynobla z ekonomii. Na polu walki z bolszewizmem pozostawała w tym czasie jedynie Francja rozdarta między nadzieją na odzyskanie zainwestowanych w Rosji kapitałów, a bankructwem militarnym, politycznym i finansowym oraz Polska, republiki nadbałtyckie, Ukraińska Republika Ludowa, Gruzja i Azerbejdżan, nie licząc niedobitków armii gen. Wrangla.

Gdy w listopadzie 1918 roku, na froncie zachodnim umilkły strzały, a w toku obrad kongresu pokojowego w Paryżu wykuwała się wizja europejskiego ładu, z traktatem wersalskim na czele, w Europie Środkowo-Wschodniej, po skończonej wojnie „olbrzymów”, rozpoczęły się wojny „pigmejów”. Od Petsamo za kołem podbiegunowym po Morze Egejskie i Kaukaz, narody i państwa, przez ponad pięć lat podejmowały próby realizacji swych geopolitycznych interesów i aspiracji. Niemal każdy walczył z każdym, a konflikty – nie tylko pograniczne – choć angażowały potencjały mniejsze niż podczas Wielkiej Wojny, toczyły się na podobnie wielkim obszarze.

Niewypowiedziana wojna Polski z bolszewicką Rosją była największym konfliktem zbrojnym na tym obszarze. Toczyła się o stawki największe, a zarazem asymetryczne co do celów. Rewolucja bolszewicka w Rosji, jeśli miała być powszechną rewolucją proletariacką, musiała (zgodnie z dogmatem) ogarnąć cały świat, a zrazu Europę, przede wszystkim zaś największe w skupisko klasy robotniczej – Niemcy. Dwukrotnie, jesienią 1918 roku i wiosną 1919 roku Armia Czerwona podejmowała próby przebicia się na zachód, do Europy, dwukrotnie stanęła jej na drodze Polska (wiosną 1919 r. także Ukraina Symona Petlury i gen. Anton Denikin).

Naiwnością byłoby jednak sądzić, że te dwie próby zniechęciły Lenina. Z całą pewnością możemy stwierdzić, że bezpośrednio po pokonaniu białych generałów, na przełomie listopada i grudnia 1919 roku dyktator bolszewickiej Rosji powrócił do swej wizji „eksportu rewolucji”, szykując się do decydującego starcia na wiosnę 1920 roku. Stawką była Europejska Republika Rad.

Józef Piłsudski, poznał plany Lenina, wyciągając wnioski z negocjacji Ignacego Boernera z Julianem Marchlewskim, a także z danych polskiego radiowywiadu, który kontrolował sowiecką korespondencję wojskową, polityczną i dyplomatyczną. Wiedza ta miała być spożytkowana w podjęciu próby gry o niezwykle wysoką stawkę, pobicia (ale nie podboju) Rosji, odrzucenia jej na wschód i wypełnienia pustki po niej na obszarze miedzy Bałtykiem i Morzem Czarnym. To o tym właśnie mówił Józef Piłsudski w Lublinie.

Zamierzał, wykorzystując kolejną „wielką smutę” w Rosji, i czasowe jej osłabienie, a także (warunkowe wszak w czasie i przestrzeni) przyzwolenie państw Ententy na walkę z bolszewizmem, odbudować dawną Rzeczpospolitą w nowym kształcie. Józef Piłsudski uważał, że należy stworzyć Imperium Wschodnie – Polskie Imperium Dominiów (o którym pisał Michał Römer), jednoczące ziemie i narody Polski, Litwy (oraz pozostałych państw bałtyckich), Białorusi i Ukrainy, w bliższy lub luźniejszy związek państwowy lub sojuszniczy (federacyjny lub konfederacyjny). Stworzyłoby to potencjał liczący od kilkudziesięciu do blisko stu milionów mieszkańców, oddzieliłoby Niemcy i
Rosję przestrzenią nawet tysiąckilometrową. W ten sposób ustanowiony po Wielkiej Wojnie ład wersalski dopełniony zostałby przez traktat pokojowy z Rosją, zawarty przez wszystkie wyżej wymienione państwa, oderwane od dawnego imperium carskiego, zorganizowane i działające – jak na zachodzie – mocarstwa sprzymierzone i stowarzyszone.

Józef Piłsudski, był przy tym świadomy – znając Rosję i bolszewików, że wojna jest nieunikniona – należy więc podbić jedynie stawkę. Stawiając więc wyzwanie obrócenia koła historii – pytał w Lublinie: „Czy mamy dość wewnętrznej siły? Czy mamy dość tej potęgi duszy? Czy mamy dość tej potęgi materialnej, aby wytrzymać jeszcze te próby, które nas czekają? Przed Polską stoi wielkie pytanie: czy ma być państwem równorzędnym z wielkimi potęgami świata, czy ma być państwem małym, potrzebującym opieki możnych”.

Przed sąsiadami, zagrożonymi rosyjskim imperializmem w bolszewickim wydaniu, kreślił wizję, wyciągał rękę, szukał sojuszników. Znalazł ich m.in. w Ukrainie Symona Petlury i to jest geneza sojuszu, geneza układu warszawskiego z 24 kwietnia 1920 roku.

Prof. Grzegorz Nowik

Na zdjęciu: Od lewej: gen. Antoni Listowski, Symon Petlura, płk. Wołodymyr Salśkyj, płk. Marko Bezruczko, oficerowie ukraińscy i polscy – wyprawa kijowska, kwiecień 1920 roku