Marszałek i Kasztanka. Tajemne porozumienie

 

Kasztanka pochodziła ze stadniny Eustachego Romera, właściciela majątku Czaple Małe w powiecie miechowskim. W 1914 r. Romer podarował ją oddziałom strzeleckim. Jasnokasztanowata klacz, z białą „łysinką” na łbie, miała wówczas około pięciu lat. Została koniem służbowym Józefa Piłsudskiego. „Bardzo kształtna, delikatna i wrażliwa, od razu przypadła do serca Komendantowi i służyła mu wiernie na szlaku bojowym od Kielc po Wołyń.” – pisał płk. Józef Smoleński.

Kasztanka nie była szczęśliwa, że poszła na wojnę. Bardzo płochliwa, nie znosiła huku artylerii, a także tłoku. Piłsudski wspomniał w „Moich pierwszych bojach” wjazd do Nowego Sącza po walkach pod Limanową i Marcinkowicami, w grudniu 1914 r.: „Podjeżdżałem do miasta już wieczorem. Kasztanka już na moście na Dunajcu, podziurawionym przez wybuchy, kręciła głową, uważając, że jest zanadto niebezpieczny dla jej szanownego istnienia. Za mostem wjazd do ciemnej ulicy z nieprzyjemnie brzmiącym pod podkowami brukiem, powiększył jej trudności. Z trwogą nastawiła już uszy”. To był dopiero początek niezadowolenia Kasztanki. Jasno oświetlony rynek był wypełniony mieszkańcami. „Gdym się na nim na Kasztance ukazał – relacjonował Piłsduski – rozległ się krzyk całego tłumu i padły pociski z kwiatów. Tego już było za wiele dla mojej wiejskiej klaczy, zwinęła się pode mną i chciała uciekać od owacji. Niemało mnie kosztowało, by ją po prostu wepchnąć na rynek. Szła przez szpaler ludzki ostrożnie, nieledwie zatrzymując się co parę chwil. Czułem pod sobą, jak nieszczęśliwe stworzenie szukało ucieczki. Musiałem Kasztankę ciągle pchać naprzód tak, iż po wyjeździe z rynku poznałem i ja, że owacja coś kosztuje”.

W bajkowej konwencji Józef Piłsudski opowiadał o Kasztance podczas defilady, którą odbierał już jako marszałek: „Kasztanka idzie, łbem łysym kiwa i wciąż się dziwi: gdzie chłopiec jej szary i brudny. I łbem kiwnąwszy sięga do swego pana: ten sam-samiuteńki, lecz cóż się z nim dzieje? Patrzcie, jaki zmieniony! Na piersi gwiazd tyle, ile państw liczy świat. Grzmią bębny, brzmią trąby mosiężne, idzie lud zbrojny… Kasztanka łbem kiwa i wciąż się dziwi…”

Gdy Piłsudscy mieszkali w Sulejówku, Kasztanka przebywała na stałe w Mińsku Mazowieckim, w koszarach 7. Pułku Ułanów Lubelskich, którego żołnierze strzegli bezpieczeństwa Marszałka. Od czasu do czasu przywożono Kasztankę do „Milusina”. Aleksandra Piłsudska wspominała: „Trudno było patrzeć bez wzruszenia, kiedy na powitanie pieściła rękę męża miękkimi wargami i szyją ocierała się o jego plecy”. Żona Marszałka stwierdzała, że między nim a Kasztanką istniało tajemne porozumienie. Oboje odczuwali bowiem swoje nastroje i nawzajem na siebie wpływali.
Ostatni raz Józef Piłsudski przyjmował defiladę na Kasztance 11 listopada 1927 r., na placu Saskim w Warszawie. Podczas powrotu do koszar Kasztanka upadła w wagonie. Doznała poważnego urazu kręgosłupa. Nie udało się jej uratować.

Skórę i szkielet Kasztanki, po spreparowaniu i wypchaniu, umieszczono jako eksponat w Muzeum Wojska (później Kasztanka trafiła do Muzeum Piłsudskiego w Belwederze), wnętrzności spoczęły na terenie koszar w Mińsku Mazowieckim pod kamieniem. Położono na nim napis: „ Tu leży Kasztanka, Klacz Marszałka Piłsudskiego”. Kasztanka jako eksponat muzealny, przestała istnieć wkrótce po II wojnie światowej. Legenda głosi, że kazał ją zniszczyć marszałek Michał Rola-Żymierski, czujący antypatię do Piłsudskiego. Inna wersja głosi, że pamiętliwy Żymierski nie mógł darować Kasztance, że go kiedyś kopnęła lub ugryzła. Prawda jest zapewne bardziej prozaiczna. W czasie niemieckiej okupacji skóra Kasztanki, pozbawiona odpowiednich warunków przechowywania, została mocno nadżarta przez mole i to miało przesądzić o losie pamiątki.

Autor: Tomasz Stańczyk