Kościuszkowcy, niedawni łagiernicy i zesłańcy

Pomnik na polskim cmentarzu wojennym w Lenino
Dywizja kościuszkowska sformowana w maju 1943 roku w efekcie porozumienia z władzami Związku Sowieckiego przez polskich komunistów, była instrumentem politycznym w ich rękach. Zaufaniem Stalina cieszyła się Wanda Wasilewska, córka Leona Wasilewskiego, działacza PPS, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, która już przed wojną związała się z ruchem komunistycznym.

Sowieckie władze mianowały dowódcą dywizji byłego podpułkownika Zygmunta Berlinga (nadały mu stopień generalski), dezertera z Wojska Polskiego, dawnego żołnierza Legionów. Berling należał do garstki, która podjęła współpracę z Sowietami i nie podzieliła losu kilkunastu tysięcy oficerów, więźniów obozów w Kozielsku i Starobielsku, rozstrzelanych w 1940 roku Katyniu i w Charkowie.

„Nie zdążyli do Andersa”

Jedna z książek o żołnierzach dywizji kościuszkowskiej nosi tytuł: „Nie zdążyli do Andersa”. Z różnych przyczyn nie dotarli bowiem do ośrodków formowania armii, na czele której stanął generał Władysław Anders. Żołnierzy biorących udział w bitwie pod Lenino łączyła ta sama wspólnota losów z żołnierzami Andersa. Jedni i drudzy byli Polakami deportowanymi w latach 1940-1941 na Syberię z okupowanych przez Związek Sowiecki wschodnich ziem polskich, ich mieszkańcami, a także uchodźcami z zachodniej i centralnej Polski, więźniami łagrów i zesłańcami.

Ci, którzy nie zdążyli do Andersa woleli zgłosić się do dywizji kościuszkowskiej, nawet jeśli powstała z inspiracji komunistycznej, niż do oddziałów Armii Czerwonej, a warto pamiętać, że w styczniu 1943 roku Kreml uznał wszystkich Polaków za obywateli Związku Sowieckiego.
Przybywający do 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki mieli nadzieję, że w jej szeregach najszybciej powrócą do swych domów. Dramatem wielu było to, że jak się wkrótce dowiedzieli, ich domy, przed wojną w Polsce, po wojnie miały pozostać w Związku Sowieckim. Niektórzy pogodzili się z tym, większość jednak wybrała życie w nowych granicach Polski, licząc, że nie będzie komunistyczna…

Trybugowa i Połzuchy

Pod Trybugową i Połzuchami, polscy żołnierze, mimo braku odpowiedniego wyszkolenia – w warunkach wojennych trwało za krótko – i bojowego doświadczenia, a także z powodów błędów popełnionych przez dowództwo zarówno dywizji kościuszkowskiej, jak i 33. Armii, w skład której wchodziła, niedawni więźniowie, łagiernicy i zesłańcy zaprezentowali dobrą postawę podczas walk. Jeśli nie dokonali decydującego przełamania linii niemieckiej obrony, choć się w nią włamali, stało się tak dlatego, że ostrzał niemieckich pozycji przed atakiem został skrócony, byli praktycznie pozbawieni wsparcia czołgów, a sąsiednie dywizje sowieckie zawiodły w boju i faktycznie wystawiły Polaków na ciosy oddziałów niemieckich. W bitwie pod Połzuchami i Trybugową zginęło 510 polskich żołnierzy, prawie 1800 zostało rannych a 776 dostało się do niewoli (część dobrowolnie) lub zostało uznanych za zaginionych. Były to wysokie straty, w wysokości 24 proc. stanu bojowego dywizji kościuszkowskiej.

W Lenino znajduje się polski cmentarz wojenny. Przed czasami sowieckimi miejscowość nazywała się Romanowo i do I rozbioru znajdowała się w granicach Rzeczypospolitej.

Tomasz Stańczyk

Na zdjęciu: Pomnik na polskim cmentarzu wojennym w Lenino. Źródło: Wikipedia/Frotto