W 1917 roku powstał I Korpus Polski w Rosji. Jego dowódcą został generał Józef Dowbor-Muśnicki. Do szeregów korpusu zgłaszali się Polacy z armii rosyjskiej, uciekając od panującej w nim coraz większej anarchii, oraz – za sprawą bolszewików – bezprawia i szykanowania oficerów. W targanej rewolucyjną gorączką i zamętem Rosji, I Korpus Polski był oazą normalności.
W listopadzie 1917 roku bolszewicy Lenina przechwycili władzę. Chorąży Nikołaj Krylenko – przedwojenny nauczyciel w Królestwie Polskim, czyli rusyfikator – postawiony na czele Czerwonej Gwardii, przekształconej na początku 1918 roku w Armię Czerwoną, zażądał od generała Dowbora-Muśnickiego wprowadzenia w oddziałach korpusu rad żołnierskich. Oznaczało to otwarcie drzwi do bolszewickiej agitacji i „zrewolucjonizowanie” I Korpusu Polskiego. Dowbor-Muśnicki zdecydowanie przeciwstawił się żądaniu głównodowodzącego armią bolszewickiej Rosji. Starcie z nią było nieuniknione.
Walki z bolszewikami
Rozmieszczone na dużej przestrzeni oddziały I Korpusu zmierzały do miejsca koncentracji w okolicach Bobrujska. Bolszewicy wykorzystali ten moment. Zatrzymywali pociągi wiozące polskich żołnierzy, prowadzili na stacjach swoją agitację i rozbrajali ich. Dokonywali też morderstw oficerów. Kapitan i porucznik Rosińscy, dwaj bracia „byli powieszeni żywcem za nogi i paleni od głowy”. Wyrok na nich miał wydać polski bolszewik Stanisław Berson. 3 Dywizji Strzelców generała Wacława Iwaszkiewicza bolszewicy odmówili podstawienia pociągu, żołnierze pomaszerowali więc w kierunku Bobrujska. Byli zaczepiani przez oddziały bolszewickie, doszło więc do walk. Nie dał się rozbroić 1 Pułk Ułanów dowodzony przez pułkownika Bolesława Mościckiego. Oświadczył bolszewikom, że mogą zabrać sobie broń, ale tylko od martwych. To zrobiło wrażenie na bolszewickich żołnierzach i odstąpili od próby rozbrojenia Polaków.
Dowbor-Muśnicki nie zamierzał się bezczynnie przyglądać rozbijaniu I Korpusu oraz zabijaniu oficerów. Zażądał natychmiastowego zaprzestania rozbrajania jednostek, depeszując do Krylenki. „W przeciwnym bowiem razie będę uważał, godziny 12-ej 25 stycznia, żeś Pan rozpoczął wrogie działania z zastosowaniem broni przeciw Wojsku Polskiemu”. W odpowiedzi Krylenko ogłosił, że to generał Dowbor-Muśnicki rozpoczął wojnę i został w związku z tym uznany za wroga rewolucji, wyjętego spod prawa. Bolszewicki głównodowodzący wezwał do aresztowania oficerów, ujętych z bronią w ręku kazał oddać pod sąd rewolucyjny, w razie oporu – rozstrzeliwać.
Wobec zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji z bolszewicką armią, generał Dowbor-Muśnicki postanowił opanować twierdzę w Bobrujsku. Znajdowały się w niej ogromne magazyny wojskowe. Twierdza została zajęta bez większego trudu 2 i 3 lutego 1918 roku. „Rozbrajanie bolszewików i zajmowanie twierdzy odbyło się bardzo szybko i łatwo – wspominał płk. Wacław Jan Przeździecki – ponieważ zdeprawowani żołnierze czubaryccy, będąc z imienia tylko żołnierzami, chętnie składali broń, ogłaszając się neutralnymi.
Rozpoczęły się walki – pierwsze, jakie stoczyli polscy żołnierze z armią bolszewickiej Rosji, Polacy zaatakowali 7 lutego Żłobin, ważną stację węzłową. Kilka dni później rozegrała się tragedia szpitala polowego Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej w Cichiniczach, opisana później przez Melchiora Wańkowicza w opowiadaniu „Szpital w Cichiniczach”. 12 lutego po zaciętej walce – w obronie wzięła udział grupa przebywających na leczeniu rannych żołnierzy i część personelu – czerwonoarmiści zamordowali głównego lekarza Ludwika Mroczka, aptekarza Leona Nehrebeckiego, gospodarza szpitala Kazimierz Stillera, magazyniera Aleksandra Nowakowskiego i dwóch przebywających w szpitalu rannych oficerów.
Toczyły się uporczywe walki o stację Jasień, wziął w nich udział rotmistrz Władysław Anders z 1. Pułku Ułanów. Ruszono dalej do stacji Tatarka. Tam, od zawiadowcy dowiedziano się o tragicznym losie dwóch polskich żołnierzy, których bolszewicki dowódca oddał w ręce swoich podkomendnych, a ci pobili Polaków kolbami, skłuli ich bagnetami i dobili.
W nocy z 18 na 19 lutego 1918 roku toczyły się walki na stacji kolejowej Osipowicze -między Bobrujskiem i Mohylewem – gdzie gromadziły się oddziały bolszewickie. Polacy zdobyli działa, dwa pociągi sanitarne i kilkadziesiąt karabinów maszynowych, a także dwa samoloty. Walki toczyły się także w Rohaczowie, do którego zbliżył się bolszewicki pociąg pancerny. Został ostrzelany przez polskich żołnierzy, którzy zmusili czerwonoarmistów do ucieczki.
Spisek piłsudczyków
Po zerwaniu przez Trockiego rokowań z państwami centralnymi w Brześciu, w drugiej połowie lutego 1918 roku ruszyła na wschód niemiecka ofensywa. W ten sposób I Korpus wszedł w styczność z armią niemiecką. Niemcy uznali polski korpus za jednostkę neutralną. Jednak w szeregach korpusu byli przeciwnicy porozumienia z Niemcami. Leopold Lis-Kula, jeden z najmłodszych oficerów legionowych zawiązał konspirację mającą na celu niedopuszczenie do demobilizacji jednostki i walkę z Niemcami. Próba skłonienia generała Dowbora-Muśnickiego do zaatakowania oddziałów niemieckich, nie udała się. Generał zdawał sobie sprawę z tego, że byłoby to samobójstwo. 20 maja 1918 r. dowództwo niemieckiej 10. Armii wysunęło zażądało rozbrojenia I Korpusu. Po zawarciu pokoju z bolszewicką Rosją, nie był już Niemcom potrzebny. Dowbor- Muśnicki oświadczył, że warunki są rzeczywiście haniebne, ale bierze całe odium siebie, aby ocalić żołnierzy. Generał mógł się nie zgodzić na niemiecki i dyktat, ale oznaczałoby to rozlew krwi, bez nadziei na sukces. Piłsudczycy w szeregach korpusu nie dawali jednak za wygraną. 22 maja spiskowcy aresztowali generała, a dowódcą korpusu ogłosił się Przemysław Barthel de Weydenthal. Nie znalazł on jednak niemal żadnego poparcia wśród oficerów i żołnierzy. Spisek skończył się fiaskiem.
Zgodnie z umową z Niemcami, żołnierze I Korpusu zostali przetransportowani, bez broni, do Polski. Po odzyskaniu niepodległości oficerowie i żołnierze otrzymali za walkę z oddziałami bolszewickimi 145 krzyży orderu Virtuti Militari. Nie uhonorowano nim jednak generała Dowbora-Muśnickiego. Na czele kapituły orderu stał Józef Piłsudski, który najwyraźniej nie lubił generała, zresztą z wzajemnością
Gdy w styczniu 1919 roku generał Dowbor-Muśnicki został wyznaczony przez Józefa Piłsudskiego na dowódcę sił zbrojnych powstania wielkopolskiego, zabrał ze sobą sprawdzonych oficerów I Korpusu, a wśród nich Władysława Andersa, który został szefem sztabu Wojsk Wielkopolskich. Piłsudski nominując Dowbora liczył, że generał, który spędził całe życie w Rosji i nie znał mentalności Wielkopolan, skompromituje się. Widział bowiem w Dowborze-Muśnickim rywala.
Pomnik Dowborczyków
W 1930 roku na Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie odsłonięty został pomnik Dowborczyków. Jego twórcą był Michał Kamieński, rzeźbiarz i malarz, były żołnierz I Korpusu. Pomnik zniszczyły w 1948 roku władze komunistyczne. I nic dziwnego, gdyż monument przypominał pierwszych żołnierzy polskich, którzy walczyli z bolszewicką Rosją. Po ponad pół wieku pomnik został odtworzony. Nie stanął jednak na dawnym miejscu. Trafił na dziedziniec Muzeum Wojska Polskiego. Niestety, nawet rocznica zwycięstwa nad Rosją bolszewicką, nie stała się okazją, by pomnik powrócił na Wybrzeże Kościuszkowskie. Czy nadal ma być jedynie eksponatem muzealnym?
Tomasz Stańczyk
Na zdjęciu: Dowódcy oddziałów I Korpusu Polskiego w Rosji z generałem Józefem Dowbor-Muśnickim (w środku, w jasnym mundurze). Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe