Czy Feliks Dzierżyński uratował życie Józefowi Piłsudskiemu?

W 1929 roku władze sowieckie nakazały Grigorijowi Biesiedowskiemu, sekretarzowi poselstwa w Paryżu, powrót do kraju. Biesiedowski odmówił i pozostał we Francji. Wkrótce potem wydał pamiętniki, które obejmowały także jego dyplomatyczną misję w Polsce. W latach 1922-1923 był sekretarzem poselstwa sowieckiej Ukrainy w Warszawie. Biesiedowski twierdził, że Mieczysław Łoganowski, szef rezydentury sowieckiego wywiadu wojskowego, a oficjalnie sekretarz pełnomocnego przedstawicielstwa sowieckiej Rosji, planował szereg zamachów terrorystycznych w Polsce, włącznie z zamachem na marszałka Józefa Piłsudskiego.  Określał Łoganowskiego jako człowieka bezwzględnego, nieliczącego się z życiem ludzi. „Opanowała go mania rozpętania wojny domowej w Polsce przez zakładanie maszyn piekielnych w lokalach partii politycznych”. Rezydent sowieckiego liczył na to, że zamachy na siedziby lewicowych partii zostaną przypisane endecji, a zamachy na lokale endeckie – socjalistom. Jednak najbardziej zuchwały był zamiar zgładzenia marszałka Józefa Piłsudskiego, członków rządu i marszałka Ferdinanda Focha podczas uroczystości odsłonięcia pomnika księcia Józefa Poniatowskiego na placu Saskim w Warszawie. Zaplanowano ją na 3 maja 1923 roku. Plan ten miał akceptację Józefa Unszlichta, zastępcy Feliksa Dzierżyńskiego, szefa osławionej, krwawej Czerezwyczajki, przekształconej w 1922 roku  na GPU – Państwowy Zarząd Polityczny. Sam Feliks Edmundowicz miał nie wiedzieć o planie zamachu. 

Dwie maszyny piekielne 

Biesiedowski dowiedział od współpracownika Łoganowskiego, że na 2 maja 1923 roku mają być przygotowane dwie „maszyny piekielne”. Doszedł do wniosku, że mogą zostać użyte następnego dnia podczas uroczystości na placu Saskim. Biesiedowski uważał, że taki szokujący akt terrorystyczny, gdyby wykryto sprawców, a ślady prowadziłyby do poselstwa sowieckiego, skompromitowałby ojczyznę Lenina.  Zamierzał więc temu zapobiec. Gdy wszedł do gabinetu posła Leonida Obolenskiego, by poinformować go o sprawie, w gabinecie zastał Łoganowskiego. Rezydent wywiadu namawiał dyplomatę do wspólnego wyjazdu poza Warszawę, tak by byli nieobecni w stolicy 3 maja. Biesiedowski chcąc upewnić się co do swoich podejrzeń, zaproponował, że chętnie się z nimi wybierze. Reakcja Łoganowskiego powiedziała mu wszystko. Rezydent wywiadu stwierdził, że to niemożliwe. Biesiedowski zrozumiał, że przeznaczono mu rolę kozła ofiarnego, skazanego na śmierć podczas zamachu. „Obecność jednego z dyplomatów sowieckich na trybunie dyplomatycznej byłby później jednym z dowodów, że ręka sowiecka w tym wybuchu nie brała udziału”. Biesiedowski zagrał w otwarte karty, mówiąc, że że wie o wszystkim. Przerażony poseł Obolenski kategorycznie zabronił Łoganowskimu dokonania zamachu. 

Plan napadu na dworek „Milusin” 

Niedługo później Łoganowski zaczął myśleć o napadzie na dworek „Milusin” w Sulejówku i zamordowaniu marszałka Piłsudskiego. Rezydent sowieckiego wywiadu planował rzucić podejrzenie o dokonanie zamachu na studentów-endeków. Liczył, że będzie to przekonujące dla polskiej opinii publicznej. Przecież w 1922 roku, kojarzony z endecją, Eligiusz Niewiadomski miał zamiar zabić marszałka Piłsudskiego. Gdy jednak dowiedział się, że nie będzie on kandydował na urząd prezydenta, zaniechał tego zamiaru. Łoganowskiemu chodziło o poważną destabilizację państwa polskiego. 

„Śmierć Piłsudskiego w zamyśle organizatorów zamachu miała spowodować rozruchy w Polsce, ponieważ czyn ten spowodowałby akcję odwetową piłsudczyków wobec prawicy politycznej” – pisał Piotr Kołakowski w artykule „Z działalności sowieckiego wywiadu wojskowego przeciw II Rzeczypospolitej”. 

Zamachowi miał sprzeciwić się Feliks Dzierżyński. Był zwolennikiem działań dywersyjnych i terrorystycznych, ale ograniczonych jedynie do celów wojskowych. Uważał, że do czasu przejęcia władzy w Polsce, niewskazany jest terror polityczny. Biesiedowski pisał, że Dzierżyński „niejednokrotnie mówił w ścisłym gronie, że po zwycięstwie rewolucji sowieckiej w Polsce, on osobiście zamorduje Piłsudskiego. – Sam postawię go pod murem i roz-strze-lam…” 

Ale Dzierżyński miał też motyw osobisty, a nawet rodzinny. Sylwia Frołow, biografka szefa Czerezwyczajki, pisała: „Dokładnie w tym samym czasie bliski Dzierżyńskiemu siostrzeniec Tonio wziął ślub z Wandą Juchniewiczową, siostrzenicą Piłsudskiego. Młodzi bywali w Sulejówku, nawet tam pomieszkiwali, o czym Dzierżyński wiedział, jako że był sukcesywnie informowany przez specjalnych wysłanników”.  Feliks Edmundowicz miałby się więc bać, że przypadkową ofiarą zamachu na Marszałka stanie się jego siostrzeniec, Jerzy Antoni Bułhak. 

W październiku 1923 roku potężny wybuch wstrząsnął Cytadelą Warszawską. Wyleciała w powietrze prochownia. O spowodowanie terrorystycznego zamachu oskarżono komunistów: porucznika Walerego Bagińskiego, byłego żołnierza I Brygady, i podporucznika Antoniego Wieczorkiewicza. Akt oskarżenia przypisywał im dokonanie wielu innych aktów terroru, m.in. zamachów na wojskowe komisje uzupełnień. Biedsiedowski twierdził ze swojej strony, że to właśnie oni, zwerbowani przez Łoganowskiego, mieli stać na czele terrorystycznej organizacji. Sąd skazał obu oficerów na śmierć, ale później wyrok został zmieniony na 15 lat więzienia. Sprawa budziła wątpliwości, gdyż dowody przeciw Bagińskiemu i Wieczorkiewczowi nie były żelazne,. Pojawiły się wątpliwości co do wiarygodności świadka oskarżenia, Cechnowskiego, skruszonego komunisty, który został policyjnym agentem. Sowiecki rząd zabiegał o wydanie mu skazanych, w zamian za uwolnienie dwóch polskich więźniów politycznych. Do porozumienia doszło, ale w drodze do granicy ze Związkiem Sowieckim Bagiński i Wieczorkiewicz zostali zastrzeleni przez eskortującego ich policjanta. 

Po Obolenskim posłem sowieckim w Polsce został Piotr Wojkow. W swoich wspomnieniach Biesiedowski twierdził, że „opanowała go mania zamordowania Piłsudskiego”. Wojkow uważał Marszałka, zwolennika idei federacyjnej, za groźniejszego od endeków wroga Związku Sowieckiego. Nie byłaby to jedyna zbrodnia Wojkowa, gdyż oskarżano go o udział w zamordowaniu Mikołaja II i jego rodziny. Biesiedowski twierdził, że Wojkow zrelacjonował mu przebieg egzekucji. 

Zamach na Piłsudskiego nie mógł być dokonany bez zgody Moskwy. Ale i tym razem Feliks Dzierżyński miał zabronić zamordowania Marszałka.  

Hipotezę o sowieckich zamiarach pozbawienia Piłsudskiego życia wspiera informacja zawarta w pamiętnikach jego żony Aleksandry: „W 1924 roku wywiad wojskowy wpadł na trop przygotowań ze strony sowieckiej do zamachu na życie Piłsudskiego”. 

Mieczysław Łoganowski został oskarżony w 1937 r. przez NKWD, że jest polskim szpiegiem. Zarzucano mu też prowokację, jaką miał być zamach na placu Saskim. Rzecz jasna został rozstrzelany. Historyk Mariusz Wołos pisał: 

„Faktem jest, że Łoganowskiego po aresztowaniu w 1937 roku oskarżono o prowokacyjny plan zamachu, co poniekąd potwiedzałoby istnienie takiego zamiaru”.  

Jednak Wołos zwraca również uwagę, że NKWD formułowało wobec swoich ofiar także absurdalne zarzuty. Jak jednak było naprawdę, nie wiadomo. Sprawę domniemanych prób zamordowania Józefa Piłsudskiego mogłyby wyjaśnić dokumenty z rosyjskich archiwów. Te jednak będą zamknięte dla polskich historyków najpewniej jeszcze na długie lata. 

 

Autor: Tomasz Stańczyk

Bibliografia:

  • G.Z. Biesiedowskij, Pamiętniki sowieckiego dyplomaty, Poznań [po 1930]
  • P.Kołakowski, Z działalności sowieckiego wywiadu wojskowego przeciwko II Rzeczypospolitej w: Dzieje Najnowsze, 2004 
  • Z.Frołow, Dzierżyński. Miłość i rewolucja, Kraków 2014
  • M.Wołos, O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym. Dyplomacja sowiecka wobec Polski w okresie kryzysu politycznego 1925-1926, Kraków 2013 

Zdjęcie:
Uroczystość odsłonięcia pomnika księcia Józefa Poniatowskiego przed Pałacem Saskim w Warszawie (3.05.1923). Na podwyższeniu siedzą od prawej: premier Władysław Sikorski, prezydent Stanisław Wojciechowski, marszałek Ferdynand Foch, marszałek Józef Piłsudski. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe