Aresztowanie Piłsudskiego – katastrofa łódzka

W nocy z 21 na 22 lutego 1900 r. miała miejsce tzw. katastrofa łódzka, czyli aresztowanie Józefa Piłsudskiego i jego żony Marii podczas drukowania nielegalnego „Robotnika”. Był to wielki cios w działalność PPS-u.

„Bibuła” na bostonce

Maszyna drukarska – bostonka

Dziś „bibuła” kojarzy się nam raczej z działalnością opozycji w PRL i wydawanymi w drugim obiegu czasopismami, broszurami i książkami, nie zaś z ruchem konspiracyjnym w zaborze rosyjskim. Jednak okazuje się, że dość dawno słowo to trafiło do spiskowego żargonu – „bibułą” pod zaborami nazywano zakazane przez carską cenzurę utwory Niemcewicza, Mickiewicza czy Słowackiego, ulubionego poety przyszłego Marszałka Polski. „Bibułą” był również „Robotnik” – pismo wydawane przez Polską Partię Socjalistyczną (PPS). Po wstąpieniu do partii Piłsudski szybko znalazł się w jej kierownictwie jako członek Centralnego Komitetu Robotniczego (CKR). Jemu również powierzono redakcję i druk pisma – najważniejszego w ówczesnych realiach środka docierania do szerokich mas robotniczych. Tak o „bibule” pisał sam Piłsudski w książeczce o tym samym tytule („Bibuła”, 1903):

„Bibułą w żargonie rewolucyjnym zowią każdy druk nielegalny, nieopatrzony sakramentalną formułą: «dozwolono cenzuroju». Ilość tej bibuły z rokiem każdym wzrasta, wsiąkając coraz głębiej w warstwy ludowe, zataczając coraz szersze koła. (…) Nie trzeba jednak przypuszczać, że bibuła w zaborze rosyjskim ma zawsze treść rewolucyjną. Jest więc bibuła klerykalna, patriotyczna, socjalistyczna, nawet ugodowa. (…)

Gdy sobie przypomnę swe lata dziecinne, staje mi żywo w pamięci obraz mego pierwszego zetknięcia się z «bibułą». Było to w dworku szlacheckim na Litwie jakie dziesięć lat po powstaniu. (…) W tym to czasie matka moja wyciągała niekiedy z jakiejś kryjówki, jej tylko wiadomej, kilka książeczek, które odczytywała, ucząc nas, dzieci, pewnych ustępów na pamięć. Były to utwory naszych wieszczów.

(…) Od 1875-76 r. od czasu do czasu zaczynają się ukazywać druki socjalistyczne. Oprócz więc socjalistycznych książek i broszur, już w latach 80-tych spotkać można większą ilość niecenzuralnych książek – czy to zagranicznych wydań naszych poetów, czy to książek historycznych, czy wreszcie ulotnych broszur, w ten lub w inny sposób oświetlających stan rzeczy w zaborze rosyjskim.”

„Robotnik”, który zgodnie z ówczesnym profilem partii krzewił w środowisku robotniczym postawy socjalistyczno-niepodległościowe, kolportowany głównie w fabrykach, wydawany był od 1894 r. Jak wspominał Piłsudski:

Robotnik, pismo PPS

„Robotnik” stał się dla partii koniecznością, składową jej częścią, stał się jej dzieckiem ukochanym, jej dumą. Nie ma lepszego porównania dla określenia stosunku partii do pisma nad stosunek matki do dziecka. Jak ona drży nad nim, tak my wszyscy niejeden dzień spędzamy w trwodze, gdy „Robotnik” zawodzi nasze oczekiwania i w porę nie przychodzi; lecz oto numer wyszedł, nachmurzone czoło się rozpogadza, jesteśmy, jak matka z postępów jedynaka, dumni z niego: jeszcze jeden promyk światła, rzucony przez nas w nieprzejrzaną ciemność nocy niewoli i wyzysku [1896 r.]

Najpierw nielegalna drukarnia znajdowała się w Lipniszkach na Wileńszczyźnie, a następnie w Wilnie, gdzie w pracach redakcyjno-drukarskich Piłsudskiemu pomagała żona. Władze PPS zdecydowały jednak, że po czterech latach działania pod tym samym adresem dla bezpieczeństwa dobrze byłoby przenieść redakcję. Tak Piłsudscy, a w zasadzie Dąbrowscy, bo pod takim nazwiskiem ukrywali się w tym czasie Józef i Maria, zamieszkali 28 października 1899 r. w Łodzi, przy ul. Wschodniej 19 m. 4.

Pierwszy numer „Robotnika” pod nowym adresem ukazał się już 3 grudnia. Drukowano go na tzw. bostonce, relatywnie niewielkiej (120 kg!) maszynie drukarskiej, ukrytej w szafce w gabinecie Piłsudskiego-Dąbrowskiego. Jak opisał to sam Piłsudski była to „maszynka drukarska angielskiego systemu «Model-Press». Maszynka niewielka, ważąca coś około 7 pudów, z ramą małą, mieszczącą zaledwie jedną stronę «Robotnika»”.

Nowym i trudnym czasom potrzebni byli nowi ludzie – romantycy co do planów, pozytywiści co do środków.

[Józef Piłsudski, Bibuła, 1903]

Wydawanie nielegalnego pisma było pracą niezwykle intensywną i wymagającą. Jak zauważa biograf Piłsudskiego, Włodzimierz Suleja:

„Co 50 egzemplarzy rozsmarowywano nową porcję farby, pilnie bacząc, by nie było jej ani za dużo (druk się zamazywał), ani za mało (druk wychodził blado). W sytuacji, gdy przerwy w produkcji były nieuniknione, «na każdą godzinę pracy wypadało przeciętnie 250-280 egzemplarzy. A że biliśmy wówczas [w roku 1899 – W.S.] 1900 egzemplarzy pisma, więc samo odbijanie jednej strony zajmowało nam 8 godzin pracy» (…) Nietrudno tedy obliczyć, znając wysokość nakładu i objętość «Robotnika», że złożenie i wydrukowanie kolejnego numeru zabierało drukarzowi i jego pomocnikowi (…) około dwóch tygodni intensywnej pracy.” (W. Suleja, Józef Piłsudski, 37-38).

Ciągłe życie w poczuciu zagrożenie przed dekonspiracją sprawiało, że Piłsudski musiał wykazać się stalowymi nerwami, umiejętnością załatwiania spraw (np. zakupu farby drukarskiej czy papieru) bez zwracania uwagi szpiclów (carskich szpiegów), dużą umiejętnością przewidywania, a także zwyczajnie potrzebował odrobiny szczęścia. Tego ostatniego jednak pewnego razu zabrakło.

Aresztowanie Piłsudskiego – katastrofa

Katastrofa nadeszła szybko i niespodziewanie. Co prawda, po mieście krążyły plotki, że aktywność szpicli w Warszawie wzrosła. Sam Towarzysz „Wiktor” (pseudonim konspiracyjny Piłsudskiego) odnotował 7 stycznia 1900 r.: „Zaczęło się szpiclowanie na grandę – dotychczas takiej masy szpicli nie widziałem, wszędzie ich pełno, wyglądają tak jakby, fioły, chcieli urządzić jeszcze jedną porządną brankę”. Właśnie jeden z takich warszawskich szpicli śledził aż od stolicy Aleksandra Malinowskiego, członka CKR, który przywiózł do Łodzi zapas papieru na druk „Robotnika”. Aresztowano go, gdy wracał do Warszawy.

Łódź, Mieszkanie Józefa i Marii Piłsudskich przy ul. Wschodniej, gabinet, wnętrza odtworzone. Fot. za: Szlakiem wielkości. Odtworzony warsztat pracy konspiracyjnej J. Piłsudskiego w Łodzi, Łódź 1939

O trzeciej w nocy policja wkroczyła do mieszkania Piłsudskich, gdzie przez cały dzień drukowano najnowszy numer „Robotnika”. Jak wspominał Piłsudski:

Weszli przez kuchnię, nie dzwoniąc, tak, że gdy się obudziłem, koło łóżka stał żandarm i rewirowy. O zniszczeniu czegokolwiek w takich warunkach nie mogło być mowy. Rewizja trwała do godz. 12 nazajutrz. Przeciągałem sam trochę tę procedurę, chcąc z szykiem w biały boży dzień jechać do turmy. Zdołałem tylko szepnąć żonie, żeby się do istotnego nazwiska przez pewien czas nie przyznawała, by wiadomość o wzięciu dojść mogła do jej i mojej rodziny.

Natychmiast aresztowano oboje i osadzono w łódzkim więzieniu, a następnie (17 kwietnia) przewieziono do Warszawy. Piłsudski trafił do jednego z najcięższych więzień carskich, owianego złą sławą X Pawilonu Warszawskiej Cytadeli. Jak na ironię, tytuł 36 numeru brzmiał „Triumf wolnego słowa”.

Aresztowanie Piłsudskich stanowiło dopiero początek niezwykłej historii – brawurowej ucieczki z więzienia. O tym napiszemy jednak już w kolejnym wpisie.

Zapisz