Trudne wojenne warunki i oddalenie od bliskich nie przeszkadzało Legionistom w świętowaniu Wielkanocy w sposób, na tyle na ile to w takich okolicznościach było możliwe, radosny i beztroski. Porucznik Mikołaj Szyszłowski „Sarmat” zaprojektował świąteczną kartkę: z pękniętego jajka wyglądali dwaj legioniści. Podczas wielkanocnej zabawy zorganizowanej dla żołnierzy, ksiądz kapelan Kazimierz Nowina-Konopka rzucał w nich surowymi jajami.
Święta Wielkiej Nocy 1915 roku żołnierze I Brygady Legionów Polskich spędzali w zupełnie innym nastroju, niż Boże Narodzenie w 1914 roku. Jeszcze w wigilię trwały walki pod Łowczówkiem, podczas których zginęło 128 legionistów. Wielkanoc roku 1915 r. przyszła po dość spokojnym miesiącu, spędzonym w okopach nad Nidą. Służbę tylko sporadycznie przerywała wymiana ognia. Żołnierze nudzili się trochę. Urozmaicali sobie czas grą w karty i piłkę.
Świąteczna aprowizacja
„Czynimy przygotowania do świąt Wielkiej Nocy. Postanowiliśmy za składkowe pieniądze oficerów urządzić kompanii naszej święcone. Ponieważ aprowizacja świąteczna i starania o nią przypadły autorowi tych kart, przeto w Jędrzejowie zakupiłem potrzebne ilości wędlin
i ciast, zaś większą ilość pieczywa dla żołnierzy postanowiliśmy wypiec w domu. Mleko jednak, pochodzące od różnych krów, przyniesione w rozmaitych naczyniach, od razu się zważyło, lecz pomimo tego nieszczęścia mieliśmy za to dużo serów, a placki i baby udały się wyśmienicie.”
Porucznik Mikołaj Szyszłowski „Sarmat”, dowódca 2 kompanii V batalionu, absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, uczeń Józefa Mehoffera, przed wojną nauczyciel rysunku w krakowskim gimnazjum św. Anny, zaprojektował kartkę świąteczną. Przedstawiała pęknięte jajko, z którego wyglądali dwaj legioniści. Jeden z karabinem, drugi z armatą, która strzelała literami układającymi się w napis „Wesołego Alleluja”. Wielkanoc 1915 r. była ostatnią w życiu Szyszłowskiego. Poległ w stoczonym przez I Brygadę w maju, boju pod Konarami.
Sławoj Felicjan Składkowski zapisał w dzienniku polowym, że wielkanocne śniadanie, 4 kwietnia, na które do pułku przyjechał Józef Piłsudski ze sztabem, było takie, jak w czasach pokoju. Na stole pojawiły się szynka, kiełbasa, torty, babki, daktyle, wina i wódka. Po śniadaniu Piłsudski odwiedził kompanię rezerwową, która urządziła sobie święcone na łące. Później poszedł z oficerami Edwardem Rydzem „Śmigłym” i Tadeuszem Furgalskim „Wyrwą”, do okopów, by złożyć życzenia żołnierzom.
Wielkanoc w 1915 roku
W Niedzielę Wielkanocną, 4 kwietnia 1915 r., ksiądz Kosma Lenczowski odwiedził legionistów, stacjonujących w Pawłowicach.
„Urządzono tu na wysokim wzgórzu stół na ziemi, kwadrat duży, wykopy naokoło, w nich do połowy odkopano ziemię, że się siedziało jak na ławach. Na stole manierki, chleb, mięsiwo, coś z darów od Ligi Kobiet. Jedli gwarząc wesoło.”
Ponieważ także i prawosławni świętowali Wielkanoc, żołnierze rosyjscy zapowiedzieli, że w święta nie będą strzelać. Przed Wielkanocą ksiądz Józef Panaś, pełniący posługę religijną w II Brygadzie, prowadził rekolekcje w kościele jezuitów w Kołomyi. Legioniści, jak zapisał ks. Panaś w swoim dzienniku, chodzili na nauki bardzo pilnie. Trzy czwarte żołnierzy przystąpiło do spowiedzi.
Ksiądz Panaś był jednym z kilkunastu kapelanów służących w Legionach. Pierwszym, który po wybuchu wojny znalazł się w szeregach, jeszcze w oddziałach strzeleckich, był kapucyn, o. Kosma Lenczowski. Znalazł się wśród pierwszych legionistów, jacy 9 października 1914 r. otrzymali rozkazem Józefa Piłsudskiego, dowódcy I Brygady, stopnie oficerskie. Ksiądz Lenczowski był kapelanem kolejno: 1 pułku, 5 pułku, Domu dla Ozdrowieńców w Kamieńsku i 4 pułku.
Legiony nie doczekały się swojego biskupa polowego. Na ustanowienie go nie zgodziły się władze austriackie. Dopiero w grudniu 1916 r. ks. Panaś został superiorem polowym Legionów Polskich. Legionistów odwiedzał, jako jedyny wysoki hierarcha, biskup Władysław Bandurski. Najwybitniejszy poeta w Legionach, Józef Mączka, nazwał go „Duchowym prymasem odradzającej się Polski”.
Święta na Wołyniu
Wielkanoc 1916 roku wszystkie brygady Legionów spędzały razem, na Wołyniu. Także i te święta wielkanocne, przebiegały spokojnie, w dłuższej przerwie między jesiennymi bojami poprzedniego roku a najbardziej krwawą walką, jaką legioniści mieli stoczyć pod Kostiuchnówką w lipcu 1916 r.
August Krasicki z Komendy Legionów, odnotował w dzienniku, że w Niedzielę Palmową, do Legionowa – osiedla wojskowego wybudowanego przez żołnierzy – przyleciał pierwszy bocian. 22 kwietnia na pozycjach 4 pułku piechoty w Optowej odbyła się rezurekcja. Mszę celebrowano w kaplicy wybudowanej przez majora Andrzeja Galicę, w cywilu inżyniera. Ponieważ Galica był podhalańczykiem – urodził się w Białym Dunajcu – wystawił kaplicę w stylu zakopiańskim.
„Śliczna, wysoka kaplica (…) stanowi właściwie tylko prezbiterium: kilku nawowy kościół wspiera się na potężnych kolumnach sosen nakrytych sklepieniem niebieskim. Boży grób ubrany o wiele wystawniej, niż w Legionowie, nie brakuje nawet postaci Pana Jezusa leżącego w grobie, ani też baldachimu, który sporządzono ze sztandaru pułkowego. Wśród salw miotaczy min, błysku świetlnych rakiet i silnego światła reflektorów frontowych, odbyła się procesya wzdłuż czworobocznego szeregu dziarskich czwartaków.” [J. Panaś, Pamiętnik kapelana Legionów Polskich, Warszawa 2014]
Grób Boży powstał staraniem księdza Kazimierza Nowiny-Konopki, kapelana 4 pułku piechoty. We wspomnieniach pisał o braku zainteresowania oficerów jego inicjatywą. Z pomocą kapelanowi przyszedł por. Gustaw Klarsfeld, który po chrzcie zmienił nazwisko na Jasnopolski. „Wziął żołnierzy i zabrał się do roboty” – pisał z uznaniem ksiądz Konopka. Mając namalowaną przez sierżanta Prohaskę twarz Chrystusa, ksiądz udrapował jego figurę, używając cienkiego, białego maskującego płaszcza żołnierskiego.
W „Modlitwie ułanów pełniących straż przy Grobie Chrystusa w Legionowie”, Józef Mączka pisał:
Przy Twoim Grobie Chryste Panie
na baczność stojąc dziś w pokorze,
błagamy – niech się Polska stanie,
o Wielki, Mocny, Święty Boże.
Mączka nie dożył niepodległej Polski. Zmarł we wrześniu 1918 r. na cholerę.
W święta Wielkiej Nocy przybył na inspekcję minister austriackiej obrony krajowej gen. Friedrich von Georgi. Chwalił męstwo i dzielność Legionów. Ministra przyjęto wystawnie. „Obiad był prawdziwie wielkanocny. Zimna szynka i inne mięsa, rosół, paszteciki z groszkiem, polędwica, cietrzewie z sałatą, kompot, ciasto francuskie z kremem.”
… i w Krakowie
Józef Piłsudski był w tym czasie w Krakowie. W Niedzielę Wielkanocną 23 kwietnia 1916 brał udział, wraz Władysławem Leopoldem Jaworskim, prezesem NKN w zorganizowanym przez Ligę Kobiet święconym dla legionistów, w sali „Sokoła”, która pomieściła tysiąc osób. W Poniedziałek Wielkanocny Piłsudski z żoną gościli w Bobowej, majątku matki Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, swojego adiutanta.
Ksiądz Kazimierz Nowina-Konopka zorganizował dla legionistów zabawę, wzorowaną na krakowskim Emausie, odpuście, odbywającym się w Poniedziałek Wielkanocny.
„Jedni wspinają się na słup, na którym sterczy kiełbasa, inni chodzą po gładkich słupach, skaczą na wysokość i szerokość, biegają w workach, a za wszystko jest nagroda – kiełbasa czy salceson, bo przecież tego całą pakę przywiozłem z Lublina. Tam w budzie dają piwo, tu pokazują jakiegoś niedźwiedzia czy przebraną małpę. Przebrani za arlekinów i cyganów żołnierze grają na harmonijkach i harmoniach – słowem prawdziwy Emaus”.
Ksiądz przygotował na zabawę pomarańcze oraz jaja gotowane i surowe. Najpierw zaczął rzucać pomarańczami, potem jajami. Przed jajami żołnierze uchylali się. „…lecz skoro przekonali się, że to gotowane, natarli zwartą masą. Wtedy dopiero rzuciłem na nich gradem jaj surowych. Naturalnie, była to największa radość chłopaków: albo oglądał jajecznicę na łbie kolegi, albo ją miał na własnej gębie”.
Wielkanocny Dom Ozdrowieńców
Legioniści, którzy odnieśli rany, przebywali podczas świat Wielkiej Nocy w 1916 r, w szpitalu i w Domu Ozdrowieńców w Kamieńsku. W odległych o kilka kilometrów Gomunicach stał niewykończony kościół. Nie miał dachu. Kapitan Jan Łuczyński postanowił, jak pisał ks. Lenczowski „nakryć mury bodaj słomą”, by tam urządzać nabożeństwa wielkanocne. Miejscowa ludność była bardzo zadowolona, ponieważ nie musiała już chodzić do kościoła w Kamieńsku.
Inną inicjatywą legionistów było założenie szkoły dla dzieci, także po to, by je zdyscyplinować, bo „dzieciarnia kradła i żebrała”, jak zauważał ks. Kosma Lenczowski, uczący w tej szkole religii. W Poniedziałek Wielkanocny żołnierze zorganizowali śniadanie dla dzieci. „Pojadły sobie, dostały paczuszki, a potem poszliśmy do komendanta Łuczyńskiego, który rozbawione dzieci tulił do siebie i całował jak ojciec.
Wieczorem legioniści dali charytatywne przedstawienie „z udziałem jednej panny w razie potrzeby” na rzecz dokończenia budowy kościoła w Gomunicach.
Tomasz Stańczyk
Na zdjęciu: Żołnierze I Brygady Legionów Polskich stoją przy stole świątecznym, 1915-1916 r. Ze zbiorów Biblioteki Narodowej.