W naszym muzeum, na wystawie stałej, znajduje się fragment bariery mostu Poniatowskiego. 12 maja 1926 roku doszło na nim do dramatycznej rozmowy w cztery oczy marszałka Józefa Piłsudskiego z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim. Jej treść nie jest znana.
Do otoczenia zarówno Marszałka, jak i prezydenta, docierały co najwyżej strzępki zdań. Wiadomo jednak, o co chodziło Piłsudskiemu: dążył do zmiany rządu, wywierając presję za pomocą demonstracji siły wiernych mu oddziałów. Uważał bowiem, że zarówno sytuacja wewnętrzna, jak i zewnętrzna Polski jest niedobra, a sprawy toczą się w złym kierunku.
Do zmiany rządu Piłsudski chciał przekonać prezydenta Wojciechowskiego. Obaj panowie znali się od lat, razem drukowali „Robotnika”, pismo PPS. Rozmowa na moście zakończyła ich dobre relacje. Wojciechowski uznał metodę obraną przez Piłsudskiego za niedopuszczalną, nie zamierzał godzić się na pozaprawny sposób zmiany ekipy rządzącej.
Wojska wierne prezydentowi i rządowi zagrodziły drogę oddziałom Piłsudskiego. Marszałek liczył, że demonstracja zbrojna odbędzie się bez ani jednego wystrzału. Liczył na swój autorytet i popularność w wojsku, na to, że żołnierze wierni rządowi nie stawią oporu. Doszło jednak do wymiany strzałów, rozpoczęły się kilkudniowe walki na ulicach Warszawy, na bruk padali zabici i ranni, żołnierze i cywile.
Dla Józefa Piłsudskiego ten niechciany przecież przez niego krwawy obrót sprawy był dramatycznym przeżyciem, może nawet szokującym. Aleksandra Piłsudska, wspominała, że gdy przyjechała z Sulejówka do Warszawy i zobaczyła wówczas męża, była przerażona jego wyglądem. „W ciągu tych ostatnich trzech dni postarzał się o dziesięć lat – relacjonowała spotkanie z nim – Wyglądał tak, jakby stracił połowę ciała, twarz była pergaminowo blada i dziwnie przezroczysta, jak gdyby oświetlona od wewnątrz. Oczy zapadły się głęboko od zmęczenia. Tylko raz jeszcze widziałam męża w podobnym stanie – było to na kilka dni przed śmiercią. (…) Te trzy dni wycisnęły na nim bezlitosne piętno do końca życia. Nie odzyskał już swego spokoju ani panowania nad sobą. Zdawało się, że jakiś ciężar przygniata mu barki”.
Rząd Wincentego Witosa podał się do dymisji, a Marszałek, który stał się faktycznie najważniejszą osobą w państwie, mógł zabrać się za uzdrawianie, czyli sanację ustroju Polski oraz działać w kierunku poprawy międzynarodowego jej położenia.
Ceną była śmierć żołnierzy z obu stron konfliktu. Jednakowo kochali swój kraj, co Marszałek podkreślił w rozkazie wydanym 22 maja. Zginęli też cywile. Dlatego też jego majowe zwycięstwo było – jak stwierdzała Aleksandra Piłsudska – pełne bólu, nie triumfu.
Tomasz Stańczyk
Na zdjęciu: Bariera mostu Poniatowskiego na wystawie stałej Muzeum.