Po stu latach od bitwy warszawskiej wciąż pojawiają się echa mitów o Józefie Piłsudskim w przełomowych chwilach wojny z Rosją bolszewicką. Mity te były dziełem przeciwników Marszałka, szczególnie endecji. Należy do nich odmawianie Piłsudskiemu autorstwa planu bitwy warszawskiej i załamanie psychiczne, pod wpływem którego miał rzekomo podać się do dymisji.
Przeciwnicy Marszałka nie chcieli zauważyć, że nawet gdyby to nie on, a ktoś inny był autorem planu bitwy warszawskiej, to i tak na nim – jako Naczelnym Wodzu – spoczywała odpowiedzialność za jego zatwierdzenie. Ponieważ bitwa zakończyła się zwycięstwem, to on był jego autorem.
Kontrofensywa znad Wieprza
Żaden poważny historyk nie kwestionuje jednak, że Marszałek był twórcą koncepcji kontrofensywy znad Wieprza, mocnego i głębokiego ataku na skrzydło i tyły wojsk Tuchaczewskiego. Sukces tego natarcia był przełomem w bitwie warszawskiej. Generał Tadeusz Rozwadowski, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, także proponował kontruderzenie, jednak miało się ono rozpocząć bliżej Warszawy. Rozwadowski, z racji swego stanowiska, przygotował plany rozegrania bitwy, w różnych wariantach. Na Piłsudskim, jako Naczelnym Wodzu, spoczywała zaś odpowiedzialność za wybór jednego z nich. Marszałek nie ukrywał, że spędził trudną, bezsenną noc w Belwederze, zanim zaaprobował plan kontruderzenia. Sukces manewru znad Wieprza – i sukces całej bitwy warszawskiej – był także dziełem generała Rozwadowskiego, bo do jego zadań należało szczegółowe opracowanie planów i rozkazów. Gdyby ktokolwiek inny byłby wówczas szefem Sztabu Generalnego, to także i on miałby udział w zwycięstwie nad Wisłą.
Załamanie i dymisja?
Marszałkowi zarzucano, że zanim doszło do przełomu w bitwie warszawskiej, doznał psychicznego załamania, dlatego też podał się do dymisji. Oczywiście, Piłsudski przeżywał ogromny stres. Polskie armie od tygodni bez przerwy cofały się pod naporem Armii Czerwonej i nie wiadomo było, czym ten odwrót się skończy. W tej sytuacji Marszałek nie miał powodu do optymizmu i trudno, żeby nie nachodziły go czarne, pesymistyczne myśli. Nie ukrywał tego.
Jako Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz był Piłsudski przygnieciony ciężarem odpowiedzialności za los Polski, który się ważył i to wówczas zauważano. Nie był jednak załamany psychicznie, niezdolny do wykonywania swoich obowiązków, do dowodzenia. Przełomem w jego nastroju stała się chwila, gdy zatwierdził plan bitwy warszawskiej. Nie znaczy to, że niespodziewanie popadł w optymizm, jednak musiał odczuć ogromną ulgę, że skończyły się dręczące go długo dylematy, a zaczęło się wdrażanie konkretnego planu przeciwuderzenia, mającego odepchnąć i pokonać Armię Czerwoną.
Dymisję ze stanowisk Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza, wręczoną premierowi Witosowi starano się przedstawiać jako skutek załamania się Piłsudskiego i objaw tchórzostwa. Nic bardziej mylnego. Marszałek działał bardzo racjonalnie. Dymisja, której moment ujawnienia pozostawił Piłsudski w gestii premiera, mogła być potrzebna w przypadku klęski w bitwie warszawskiej. Polska musiałaby w tej sytuacji najpewniej prosić o rozejm lub zawarcie pokoju. Józef Piłsudski, jako pokonany Wódz Naczelny oraz Naczelnik Państwa, które przegrało wojnę miałby o wiele słabszą pozycję negocjacyjną, niż jego następcy. Jest także inny aspekt dymisji: Marszałek, zwolennik walki z bolszewicką Rosją do końca, nie chciał rozmawiać z wrogiem z pozycji pokonanego. Poza tym, gdyby bitwa warszawska i wojna była przegrana, opinia publiczna domagałaby się dymisji Piłsudskiego, a Marszałek nie zamierzał uchylać się od odpowiedzialności i konsekwencji porażki.
Składając dymisję Piłsudski bynajmniej nie stchórzył. Było wręcz przeciwnie, bowiem od kilku już dni przygotowywał kontrofensywę znad Wieprza.
Spotkanie z najbliższymi
Zarzucano wreszcie Piłsudskiemu, że zamiast udać się bezpośrednio do koncentrujących się tam oddziałów, nadłożył drogi, by spotkać się z Aleksandrą Szczerbińską (wkrótce jego żoną) i ich córkami. Trudno się dziwić, że przed dniem, który miał zadecydować o losach bitwy nad Wisłą i może całej wojny – a więc także o jego życiu – chciał zobaczyć się z najbliższymi. Z pewnością miało znaczenie dla Piłsudskiego to, że Aleksandra optymistycznie myślała o ofensywnej operacji, którą miał dowodzić. Choć sam Marszałek, skądinąd racjonalnie stwierdził wówczas, że nie da się przewidzieć jej rezultatu.
Kilkunastogodzinna nieobecność Marszałka wśród wojska, nie miała żadnego negatywnego wpływu na organizację przeciwuderzenia. Rozkazy zostały już wydane, dowódcy dywizji i pułków wykonywali zadanie koncentracji oraz przygotowywali swoje oddziały do mającego nastąpić wkrótce boju. Te czynności nie należały do Naczelnego Wodza. Natomiast, gdy Piłsudski przybył nad Wieprz, dokonał inspekcji wojska i natchnął żołnierzy duchem walki, co zauważyli obecni tam alianccy oficerowie. A potem nastąpiło efektowne i zwycięskie uderzenie na oddziały Armii Czerwonej, dowodzone osobiście przez Marszałka.
Tomasz Stańczyk