II Brygada Legionów, wchodząca w skład Polskiego Korpusu Posiłkowego, znajdowała się w lutym 1918 roku na froncie austriacko-rosyjskim, na pograniczu Bukowiny i Besarabii, niedaleko Czerniowiec. Gdy wiadomość o traktacie brzeskim dotarła do żołnierzy, zapanowały wzburzenie i nastroje buntownicze. Polscy żołnierze nie chcieli dalej walczyć u boku oddziałów austriackich.
Oliwy do ognia dolał ksiądz Józef Panaś, kapelan legionowy. W Mamajowcach odbywało się nabożeństwo żałobne za duszę zmarłego właśnie majora Włodzimierza Mężyńskiego. Przy katafalku umieszczono na poduszkach odznaczenia zmarłego – austriackie i niemieckie. Zobaczywszy je, ksiądz Panaś zawrzał gniewem i zrywał je, krzycząc: „Łotry, oszukali nas, przecz z tym!”. Ksiądz zwracając się do uczestników żałobnego obchodu stwierdził, że serce Mężyńskiego „pod wpływem okropnych gromów walących w naszą ojczyznę, nie wytrzymało”.
Przedrzeć się przez front
14 lutego odbyło się zebranie oficerskie. Zapadła na nim decyzja przedarcia się przez linię frontu, na stronę rosyjską i połączenie się z formującym się tam polskimi korpusami. Brygadier Józef Haller, dowódca II Brygady, wydał odpowiednie rozkazy. Wymarsz w kierunku linii frontu miał nastąpić pod pozorem nocnych ćwiczeń. Rozpoczął się 15 lutego około godziny 18.00. Marsz w stronę linii frontu był ciężki, gdyż odbywał się podczas śnieżycy. Obalano słupy telegraficzne i przecinano druty, ale Austriacy i tak dowiedzieli się o ruchu oddziałów legionowych i ich zamiarach. Próbowali zablokować drogę. Natknąwszy się na jeden z oddziałów austriackich, porucznik Mieczysław Boruta- Spiechowicz, strzelił do austriackiego oficera zatrzymującego Polaków i żądającego wyjaśnień, po czym dał rozkaz, swojej kompanii, by ruszyła tyralierą na Austriaków.
„Wszystko krzyczy »hurra« – wspominał ten oficer – Słychać jęki i krzyki, wszystko strzela bezładnie, słychać wybuchy granatów ręcznych rzucanych przez naszych chłopaków. Austriacy ledwie zdołali dać krótką serię ze swoich ckm-ów, gdy już stały się naszym łupem, ogień tyralierów austriackich milknie równie szybko, jak powstał. Uderzenie nasze jest krótkie, szybkie jak piorun (…) Żal nam mordować tych osłupiałych, zresztą Bogu ducha winnych żołnierzy. Mścimy się za to na ich karabinach i niszczymy, łamiąc i rozbijając je w kawałki”.
Droga do Rarańczy
Dwa bataliony austriackiego 53. Pułku Piechoty zostały rozbite przez legionowy 2. Pułk. Trzeci batalion nadciągający od strony Rarańczy spotkał podobny los. Droga do Rarańczy została otwarta. Lecz posuwające się wolno tabory, zostały ostrzelane z broni maszynowej oraz artylerii i otoczone przez Austriaków. Podobny los spotkał pułk artylerii.
Nad ranem 16 lutego legioniści przeszli linię frontu. W boju, w którym zginęło kilkunastu legionistów, przedarło się przez linię frontu ok. 1600 oficerów i szeregowych z brygadierem Józefem Hallerem na czele. Szesnastu żołnierzy poległo podczas walk w drodze do linii frontu. W 1927 roku przeniesiono ich szczątki spod Rarańczy na Cmentarz Obrońców Lwowa.
Tomasz Stańczyk
Na zdjęciu: Żołnierze II Brygady (fot. S. Janowski).