Gdy oddziały strzeleckie wkroczyły w sierpniu 1914 roku do Kielc, Józef Piłsudski postanowił złożyć wizytę biskupowi kieleckiemu Augustynowi Łosińskiemu. Spotkanie przebiegło w wyjątkowo chłodnej atmosferze.
Ignacy Boerner tak relacjonował przebieg rozmowy: „Biskup powitał komendanta: – Witam pana, generale, proszę niech panowie siadają. Następnie nastąpiła uciążliwa cisza. Potem ksiądz biskup Łosiński odezwał się: Niech generał spojrzy, jakie piękne mam kwiaty w doniczkach. Podeszli do okna. Komendant odezwał się: Rzeczywiście piękne kwiaty. Ale niech generał spojrzy, jakie mam róże sztamowe w ogrodzie. Oto ta biała róża jest moim ulubionym kwiatem. A i pogoda jest dzisiaj bardzo ładna. – Rzeczywiście. Piękne róże i pogoda bardzo ładna – odpowiedział Komendant i pożegnaliśmy się”.
Łosińskiemu trudno zarzucać brak patriotyzmu. Kilka lat przed wybuchem I wojny światowej mówił w kazaniu: „Polska powstanie z grobu, choć czas i okoliczności tego cudu miłosiernego Boga pozostają dla nas zakryte”. Mówił też: „Polska nie umarła, lecz skuta kajdanami niewoli nie uspokoi się, aż sprawa jej wolności, niepodległości i całości nie zostanie rozwiązana według prawa Bożej sprawiedliwości”.
Miłośnik Kościuszki i endek
Biskup miał szczególny sentyment do osoby Tadeusza Kościuszki. Z drugiej strony sprzeciwił się postulatowi usunięcia ze ściany kościoła tablicy sławiącej Aleksandra II za zniesienie pańszczyzny (swoją drogą było za co dziękować), lecz zarzut rusofilstwa wobec Łosińskiego jest błędny, biskup wiedział i widział, że władze carskie tępią polskość i katolicyzm.
Jednak Łosiński, sympatyk endecji i zdecydowany przeciwnik ruchów lewicowych, uważał najwyraźniej Piłsudskiego wciąż za socjalistę i dlatego postanowił go zignorować. Pewnie też wiedział, że Komendant dla zawarcia małżeństwa z Marią Juszkiewiczową porzucił wyznanie katolickie, a to nie mogło się podobać biskupowi. Łosiński nie pozwolił księżom diecezjalnym odprawić w Kielcach mszy polowej. Co więcej, we wrześniu 1914 r. w liście duszpasterskim potępił Legiony. Uważał, że są narzędziem w rękach austriackich. Nie dostrzegał jednak, że są one ważnym argumentem w grze o sprawę polską.
Łosiński, nie jedyny zresztą wśród biskupów, był przeciwnikiem rządów obozu Piłsudskiego po maju 1926 roku i dawał temu wyraz. Gdy Marszałek zmarł, Łosiński – być może także uważając go za bezbożnika – nie wywiesił chorągwi żałobnych a tylko państwowe, nie pozwolił na odprawienie mszy za jego duszę, zakazał też bicia w dzwony. Sympatycy Marszałka wdarli się więc na wieżę kościelną i uruchomili dzwony. Demonstrowali gwałtownie przed rezydencją arcybiskupa, zamierzając się do niej wedrzeć. Zapobiegła temu policja. Publicystka Maria Jehanne Wielopolska, zaprzyjaźniona z Aleksandrą Piłsudską, pisała, że biskup nie uznawał Rzeczypospolitej (?) i nazwała go „zwyczajnym warchołem”.
Fałszywy nekrolog
Władze potraktowały zachowanie biskupa Łosińskiego po śmierci Marszałka jako skandaliczne i interweniowały w Watykanie, by papież usunął go z diecezji. Prawdopodobnie jednak Watykan nie był skory do ulegania świeckiej władzy, ale problem rozwiązał się sam, gdyż Łosiński wkrótce zmarł. Świadectwem ówczesnego oburzenia piłsudczyków na biskupa jest „nekrolog” mówiący o śmierci cywilnej hierarchy.
Autor: Tomasz Stańczyk
Na zdjęciu: Fałszywy „nekrolog” biskupa Augustyna Łosińskiego oraz jego zdjęcie portretowe.