Początek sierpnia 1924 r. Przed dworem w Goszycach fotograf wykonuje pamiątkowe zdjęcie. W środku siedzi Marszałek, nad nim pani domu – Zofia Zawiszanka. Jest też kilku oficerów. Najważniejsi – na samej górze. To właśnie z ich powodu Marszałek przyjechał do Goszyc. Są to bowiem uczestnicy słynnego patrolu Beliny, który dziesięć lat wcześniej, w nocy z 2 na 3 sierpnia 1914 r. wyruszył, na rozkaz Józefa Piłsudskiego, na teren zaboru rosyjskiego. A pierwszy postój patrol miał właśnie tu, we dworze w Goszycach, należącym do Zawiszanki, organizatorki Żeńskiej Drużyny Strzeleckiej w Krakowie. Beliniacy świętują swoje dziesięciolecie żywiołowo, tak, że Piłsudskiemu nie udaje się zasnąć. Może, gdyby lubił wypić, jak oni, kawalerzyści, tę noc spędziłby razem z nimi.
Było ich siedmiu, ale teraz, po dziesięciu latach, do zdjęcia ustawia się tylko czterech: Władysław Belina-Prażmowski, Ludwik Kmicic-Skrzyński, Stanisław Grzmot-Skotnicki i Janusz Głuchowski. Do Goszyc nie przyjechał Stefan Hanka-Kulesza. Dwaj uczestnicy patrolu już nie żyją. Zygmunt Bończa-Karwacki poległ w 1916 r. podczas bitwy pod Kostiuchnówką, a Antoni Jabłoński w 1920 r., w ostatnich dniach wojny Polski z bolszewicką Rosją.
Pierwszy z lewej siedzi Bolesław Wieniawa-Długoszowski, ulubieniec Piłsudskiego, jego były adiutant z czasów legionowych oraz wojny polsko-bolszewickiej. U nóg Marszałka siedzi, z kokardą na głowie, córka Zawiszanki i jej pierwszego męża, legionisty Janusza Gąsiorowskiego – Anna Gąsiorowska, przyszła żona Jerzego Turowicza, wieloletniego redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”.
Spośród uczestników patrolu Beliny, którzy pozują do zdjęcia z Marszałkiem i panią domu, gen. Stanisław Grzmot-Skotnicki polegnie we wrześniu 1939 r. podczas bitwy nad Bzurą.
Tomasz Stańczyk