Przenieśmy Święto Niepodległości na 28 listopada!

 

Gdyby usłuchano propozycji Józefa Piłsudskiego, to nie dzień 11 listopada stałby się Świętem Niepodległości, a obchodzilibyśmy je ponad dwa tygodnie później. Marszałek miał, oczywiście, świadomość historycznej roli, jaką odegrał w listopadzie 1918 roku, a także w ciągu dwóch następnych lat, gdy Polska stawała się, kształtowała swoje granice i ustrój. Swojemu niedoszłemu biografowi, Arturowi Śliwińskiemu, powiedział nawet na początku lat 30., że kto wie, gdyby nie on – Piłsudski, wątpliwe, czy powstałaby niepodległa Polska.

Wspominając jednak kilka lat wcześniej listopad 1918 roku, Marszałek zwrócił uwagę, że wówczas, bez żadnych zabiegów z jego strony, Rada Regencyjna oddała mu władzę. 11 listopada – wojskową, trzy dni późnej – cywilną. Czy pierwszy lub drugi z tych dni można uznać za symboliczny początek niepodległości Polski?

W jednym ze swoich wykładów Józef Piłsudski dzielił się ze słuchaczami dociekaniami dotyczącymi daty, od której – jak powiedział – Polska może powiedzieć: Jestem! Zupełnie pominął objęcie przez siebie dowództwa nad wojskiem w dniu 11 listopada, a nawet dzień 14 listopada, gdy dysponował już pełnią nieograniczonej władzy. Pominął także 17 listopada, w którym to dniu powołał pierwszy rząd Rzeczypospolitej – gabinet Jędrzeja Moraczewskiego. Marszałek stwierdził, że ostateczne sformowanie się państwa nastąpiło pomiędzy 22 a 28 listopada 1918 roku. Dekret ustanawiający naczelne władze państwa, podpisał 22 listopada, natomiast 28 listopada – dekret zarządzający wybory do Sejmu i o ordynacji wyborczej. Piłsudski uznał, że państwo istnieje wtedy, gdy dekrety i ustawy są przez obywateli usłuchane. A dekret o wyborach do Sejmu został powszechnie usłuchany, wybory się odbyły i wyłoniły parlament. Dlatego też Piłsudski wskazał na dzień 28 listopada jako początek niepodległej Rzeczypospolitej. A skoro tak, i gdyby przyjęto jego konkluzję, w naturalny sposób 28 listopada stałby się świętem narodowym.

W latach 1919-1925 dzień 11 listopada był świętem wojskowym, ponieważ jednak w 1920 roku przypadał w dzień powszedni, obchody przeniesiono na najbliższą niedzielę, 14 listopada. Tamtego dnia Piłsudski otrzymał buławę marszałkowską podczas uroczystości na placu Zamkowym w Warszawie. Rok później dekorował 11 listopada odznaczeniami osoby biorące udział w rozbrajaniu Niemców w listopadzie 1918 roku, a wśród nich najważniejszych oficerów Polskiej Organizacji Wojskowej. Był wśród nich Wacław Jędrzejewicz, późniejszy biograf Marszałka.

W 1925 roku prawdziwą polityczną burzę wywołało świętowanie siódmej rocznicy przejęcia władzy nad wojskiem przez Piłsudskiego. 14 listopada do Sulejówka zjechało się około tysiąca oficerów, a jeden z nich, generał Gustaw Orlicz-Dreszer, wygłosił przemówienie, w którym padły znaczące słowa, że oprócz gorących serc oficerowie przynoszą Marszałkowi także zaprawione w boju szable. Była to wyraźna deklaracja lojalności część wojska i niezawoalowana zachęta, by powrócił do władzy, nawet z użyciem broni. Niestety, demonstracja oddziałów wiernych Piłsudskiemu przekształciła się w kilkudniowe walki na ulicach Warszawy z wojskami wiernymi rządowi i konstytucji.

Po przewrocie majowym, 8 listopada 1926 roku, Józef Piłsudski, wówczas premier, wydał okólnik, w którym stwierdzał, że za trzy dni, 11 listopada, Polacy będą obchodzić ósmą rocznicę zniesienia jarzma niewoli. Połączył więc tę rocznicę z przejęciem przez siebie władzy nad wojskiem.

11 listopada stał się dniem wolnym od pracy w administracji państwowej, później także od nauki w szkołach i nieformalnym świętem narodowym. Tego dnia odbywały się rewie i defilady wojskowe, przyjmowane przez Marszałka na placu Saskim (następnie: placu Piłsudskiego) lub na Polu Mokotowskim. 11 listopada 1927 roku Piłsudski ostatni raz przyjmował defiladę, siedząc na Kasztance. W drodze powrotnej do koszar w Mińsku Mazowieckim Kasztanka upadła, z fatalnym skutkiem, w wagonie kolejowym i nie dało się jej uratować. Ostatnia defilada przed Marszałkiem odbyła się 11 listopada 1934 roku na Polu Mokotowskim. Józef Piłsudski był już wówczas poważnie chory i osłabiony, więc część defilady odebrał, siedząc w podsuniętym mu krześle.

Niemal dwa lata po śmierci Marszałka, w kwietniu 1937 roku, została uchwalona ustawa, stwierdzająca, że dzień 11 listopada – rocznica odzyskania niepodległego bytu państwowego przez Naród Polski i zarazem dzień związany z imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego wodza w wałach o wolność ojczyny – jest Świętem Niepodległości. Opozycji, która mogłaby zgłosić propozycję innej daty, nie było w Sejmie – zbojkotowała wybory, protestując przeciw ordynacji, która faworyzowała obóz rządzący.

W powojennej Polsce dzień 11 listopada, tak bardzo kojarzący się z imieniem Józefa Piłsudskiego, był, oczywiście, niestrawny dla komunistów, szykanowano nawet ludzi publicznie obchodzących Święto Niepodległości. Obchody 50-lecia jej odzyskania powiązano z dniem 7 listopada, rocznicą utworzenia Tymczasowego Rządu Republiki Polskiej, kierowanego przez socjalistę Ignacego Daszyńskiego, po przewrocie majowym zdeklarowanego przeciwnika Marszałka.

Święto Niepodległości zostało przywrócone ustawą w lutym 1989 roku, w ostatnich miesiącach pełnej władzy komunistów. Nie odwołując się – jak w akcie prawnym z 1937 roku – do imienia Józefa Piłsudskiego, ustawa stwierdzała, że dla upamiętnienia rocznicy odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i uczczenia walk pokoleń Polaków,  ustanawia się dzień 11 listopada Narodowym Świętem Niepodległości.

Tomasz Stańczyk

Zdjęcie: Marszałek Józef Piłsudski przyjmuje defiladę na Placu Saskim w Warszawie. 11 listopada 1927 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe