Znad Nidy forsownym marszem szła w maju 1915 roku I Brygada Legionów na front, by po kilku miesiącach okopowej służby wejść do boju. „Ze wzgórza, pod którym zatrzymały się kolumny, widać było cały teren przyszłej bitwy” – pisał Juliusz Kaden-Bandowski, oficer I Brygady w wydanej wkrótce po zakończeniu walk książce „Bitwa pod Konarami”. Przed oczami legionistów rozciągał się widok na Konary, folwark Przepiórów, las płaczkowicki.
„Teren, który rozciągał się przed nami, pełen wzniesień i zagłębień obiecywał walkę trudną i zawiłą” – stwierdzał Kaden. Był 16 maja, tego dnia legioniści zaczęli kilkudniową walkę. Trzy dni później V batalion kpt. Kazimierza Herwina-Piątka zaatakował wieś Kozinek, lecz pod silnym ogniem rosyjskim musiał się wycofać. Śmiertelną ranę odniósł wówczas kpt. Herwin.
Trzask karabinów maszynowych
21 maja raz jeszcze żołnierze V batalionu atakowali okopy przed Kozinkiem i samą wieś: „Niepodobna oddać wrażenia, jakie sprawia to nieustanne pytlowanie ognia karabinowego – relacjonował Kaden – przeraźliwe jakby prucie się powietrza w salwach, to znów niby potworna czkawka – strzelanie paczkami. I znów normuje to wszystko równy trzask karabinów maszynowych”.
Na skutek nacisku Rosjan V batalion musiał się wycofać. Na placu boju został III batalion kpt. Wacława Scaevoli-Wieczorkiewicza, z odsłoniętym lewym skrzydłem. „Śmierć mu się sypie w oczy, z obu stron gniotą szare linie kolumn rosyjskich, las jęczy od wystrzałów”. Widząc, że batalion jest zagrożony z obu skrzydeł, płk. Edward Śmigły-Rydz dał rozkaz do odwrotu.
Następnego dnia III batalion znów atakował, wraz z oddziałem honwedów. „Atak ten odbywał się oko w oko i pierś o pierś – opisywał Kaden – jakby żywcem wzięty z jakiegoś boju czasów napoleońskich. Grupy silnych mundurów wdzierały się na górę, wnikały w las, otaczając szarych, ziemistych żołnierzy”.
Sława kwitnąca we krwi
Jednak opanowanie lasu kozinkowskiego nie powiodło się, gdyż honwedzi, chociaż świetnie walczyli, nie dokonali oskrzydlenia od północy. Lecz III batalion „nie cofnął się przed siedmioma karabinami maszynowymi obsiewającymi front atakujących i przyczynił się kapitalnie do tego, że wyczerpany nieprzyjaciel następnej nocy cofnął się” – oceniał autor „Bitwy pod Konarami”.
23 maja bataliony I Brygady zajęły samodzielny odcinek frontu. Walczono o Przepiórów i Kamieniec. „W gęstym ogniu nieprzyjacielskim, niosąc wielkie straty, pułk II-gi trzymał się świetnie i stale parł naprzód, czekając aż skrzydła ataku rozprostują się do linii centrum i razem całym frontem uderzą.” Ale nocą honwedzi zaczęli się wycofywać. Z tego powodu w ciężkim położeniu znalazła się kompania por. Jana Kruszewskiego „Kruka Czarnego”. Została otoczona i walczyła na bagnety. Z pomocą pospieszyły im dwie inne kompanie. „W ręcznym boju, jaki się tu wywiązał okazali młodzi żołnierze I Brygady nieustraszone męstwo” – stwierdzał Kaden. 2. Pułk wycofał się w uporządkowany sposób na dawne pozycje.
„Na Konarach Sława kwitnie we krwi, póki czas nie nastanie, że z Konarów pędem bujnych gałęzi tryśnie życie i pokój jego szczęśliwy”. Tym patetycznym zdaniem zamykał relację z bitwy Kaden-Bandrowski, w cywilu znany już pisarz.
Tomasz Stańczyk
Biogramy Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Kazimiera Herwina-Piątka, Edwarda Śmigłego-Rydza, Wacława Scaevoli-Wieczorkiewicza i Jana Kruszewskiego znajdują się na portalu Żołnierze Niepodległości, którego mecenasem jest PKN ORLEN
Na zdjęciu: Kapitan Kazimierz Herwin-Piątek wśród żołnierzy pod Konarami. Zbiory NAC